Trump łagodzi cła na import samochodów – co to oznacza dla amerykańskiego rynku motoryzacyjnego?

Donald Trump znów wprowadza zamieszanie w amerykańskiej motoryzacji, a jego ostatnie zapowiedzi dotyczące ceł na importowane pojazdy i części mogą mieć daleko idące konsekwencje. Cóż, prezydent USA stwierdził, że rozważa zwolnienie z ceł, aby dać czas producentom samochodów na przestawienie się na produkcję w kraju. Czy to oznacza ulgę, czy kolejny zawirowanie w branży?

W poniedziałek, podczas konferencji w Gabinecie Owalnym, Trump powiedział: „Rozważam coś, co pomoże firmom samochodowym. Przechodzą na części produkowane w Kanadzie, Meksyku i innych miejscach, a potrzebują trochę czasu, ponieważ będą je produkować tutaj”. I nagle, jak na zawołanie, akcje takich gigantów jak General Motors, Ford i Stellantis zaczęły rosnąć, odbijając się od wcześniejszych spadków. Można by pomyśleć, że prezydent znowu zagrał na giełdzie.

Jednak sprawa nie jest taka prosta. Cła na importowane samochody mogą w końcu podnieść ceny dla amerykańskich konsumentów i wywołać chaos w łańcuchach dostaw, które są ściśle zintegrowane z Kanadą i Meksykiem. Właśnie w tym momencie zaczyna się gra w poker, gdzie stawka to nie tylko zyski firm, ale i miejsca pracy. Trump argumentuje, że cła są niezbędne, aby ożywić amerykańską produkcję. Ale czy to naprawdę zadziała?

Jakie są realne skutki dla producentów?

Po pierwsze, według doniesień, trzej najwięksi producenci samochodów z Detroit od tygodni lobbują w administracji Trumpa, aby wykluczyć tanie komponenty samochodowe z planowanych taryf. Chcą płacić cła na gotowe samochody oraz większe komponenty, takie jak silniki i skrzynie biegów, ale obawiają się, że szerokie cła na części mogą podnieść koszty o miliardy dolarów. To mogłoby doprowadzić do zwolnień i obniżenia zysków.

Oto, co mówią analitycy:

  • Cła mogą podnieść ceny aut, co zniechęci konsumentów.
  • Produkcja w USA może nie być tak szybka, jak byśmy chcieli, ze względu na skomplikowane procesy związane z uzyskiwaniem pozwoleń.
  • Amerykański rynek akumulatorów jest uzależniony od importu, co może skomplikować sytuację.

Jak się okazuje, amerykański przemysł motoryzacyjny nie tylko czeka na decyzje administracji, ale także na zmiany w globalnym handlu. Trump ma w planach wprowadzenie ceł na półprzewodniki, co może być kolejnym krokiem w kierunku samowystarczalności USA w produkcji chipów. To z pewnością rozgrzeje atmosferę w branży technologicznej.

Co dalej z rynkiem baterii?

Na horyzoncie jest także temat baterii elektrycznych. Jak wiadomo, amerykańskie samochody elektryczne w dużej mierze opierają się na azjatyckich akumulatorach. W 2023 roku USA importowały baterie o wartości 23,8 miliarda dolarów, głównie z Chin, Japonii i Korei Południowej. Cła nałożone na chińskie baterie mogą wkrótce podnieść ich koszt o 8 miliardów dolarów. Z drugiej strony, Japonia i Korea Południowa, choć również obłożone cłami, mogą zyskać na znaczeniu, gdyż ich taryfy są znacznie niższe.

W skrócie:

  • Amerykański rynek motoryzacyjny stoi w obliczu niepewności związanej z cłami.
  • Producenci starają się lobbować na rzecz wyjątków dla niektórych komponentów.
  • Import baterii może znacząco wzrosnąć, co wpłynie na ceny samochodów elektrycznych.

Tak więc, w miarę jak Trump kontynuuje swoje „rewolucyjne” podejście do ceł, wszyscy czekają z niecierpliwością na kolejne ruchy. Czy amerykański przemysł motoryzacyjny w końcu stanie na nogi, czy może czeka nas jeszcze więcej zawirowań? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – emocji na pewno nie zabraknie.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments