46-letnia Anna S. została przyłapana na gorącym uczynku w Krakowie, gdzie zamiast sprzątać, kradła gotówkę od klientów. Kobieta, która przychodziła do domów z własnym odkurzaczem i rękawiczkami, usłyszała już 31 zarzutów związanych z kradzieżami i wyłudzeniami kredytów na łączną kwotę 1,6 miliona złotych. Jej działania wzbudziły zaskoczenie wśród ofiar, które nie mogą uwierzyć, że Anna S. wciąż działa bez przeszkód.
Niecodzienny sposób kradzieży
Anna S. nie oszczędzała nawet własnej siostry, co ujawnili dziennikarze programu „Uwaga!” TVN. W jednym z przypadków właściciele domu zastawili pułapkę, zostawiając pieniądze w plecaku, które sprzątaczka szybko schowała do swojego odkurzacza. Wcześniej z tego samego domu zginęło niemal 15 tys. zł.
Wyzwania dla prokuratury
Mimo skali zarzutów, Anna S. pozostaje na wolności. Bliscy twierdzą, że nadal przyjmuje nowe zlecenia, często pod zmienionymi danymi. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie, Oliwia Bożek–Michalec, przyznała, że prokuratura nigdy nie wnioskowała o jej aresztowanie, co może być uznane za błąd.
Oszustwa na wielką skalę
Jedną z metod, którą stosowała Anna S., było podszywanie się pod tzw. tajemniczego klienta banku. Ofiary podpisywały umowy kredytowe, wierząc, że biorą udział w audycie bankowym. Jej wizerunek kobiety sukcesu pomagał jej zdobywać zaufanie kolejnych ofiar, a niektórzy twierdzili, że widzieli ją w todze, zapewniając, że jest adwokatem.
Rodzinne tragedie
Bliscy oskarżonej nie kryją złości. Jej siostra utrzymuje, że straciła przez nią 150 tys. zł. W rozmowach z dziennikarzami ofiary nie kryją zdziwienia, jak to możliwe, że Anna S. wciąż działa bez przeszkód, mimo licznych zarzutów i śledztw, które toczą się przeciwko niej.