W Czerwionce-Leszczynach (woj. śląskie) doszło do zniszczenia mienia Motocross Klubu, gdy grupa młodych osób zdemolowała siedzibę klubu oraz sprzęt. Straty oszacowano na co najmniej 10 tys. zł. Klub wyraził swoje oburzenie w mediach społecznościowych, podkreślając, że zniszczono lata pracy i pasji.
- W Czerwionce-Leszczynach zdemolowano siedzibę Motocross Klubu, a straty oszacowano na co najmniej 10 tys. zł.
- Wandalizm obejmował zniszczenie autobusu, sprzętu klubowego oraz usunięcie kabli, foteli i lamp.
- Klub podkreślił, że zniszczenia dotyczą nie tylko mienia, ale także lat pracy i pasji członków.
- Sprawcy nagrali swoje wybryki i opublikowali film na TikToku, co ułatwiło ich identyfikację.
- Prezes klubu skontaktował się z rodzicami sprawców, jednak ich reakcja była obronna.
Destrukcja mienia klubu
Motocross Klub Czerwionka poinformował o akcie wandalizmu, który miał miejsce w ostatnich dniach. W swoim wpisie na Facebooku klub zaznaczył, że „grupa małoletnich zdewastowała nasz autobus, polewaczkę Pragę i sprzęt klubowy”. W wyniku incydentu powyrywane zostały kable, fotele, lampy, a szyby w autobusie zostały powybijane.
Straty nie tylko materialne
Działacze klubu zwrócili uwagę, że uszkodzenia dotyczą nie tylko dóbr materialnych, ale także „lat pracy, pasji i historii”, które zostały zniszczone w kilka chwil. „Brak szacunku, brak wychowania i zero odpowiedzialności” – podkreślili w swoim oświadczeniu, dodając, że sprawa została zgłoszona i nie zostanie zignorowana.
Wandalizm w sieci
Jak ustalili działacze klubu, wandale najprawdopodobniej dostali się na teren klubu przez zamknięty płot, który nie jest stale chroniony. Co ciekawe, sprawcy swojego czynu nie ukryli – nagrali swoje wybryki telefonem i opublikowali film w serwisie TikTok, co pomogło w ustaleniu ich tożsamości.
Reakcja klubu i rodziców
Prezes stowarzyszenia, Ryszard Misiarz, w rozmowie z rybnik.com.pl powiedział, że skontaktował się z jednym z rodziców sprawców, jednak jego reakcja była obronna. „Dziecko spuściło głowę, a rodzic próbował je bronić” – relacjonował Misiarz, dodając, że zgłosił sprawę na policję, aby uniknąć oskarżeń o działanie na własną rękę.