Tegoroczny maj mocno zaskoczył Polaków – zamiast ciepłych promieni słońca, mamy do czynienia z aurą, która bardziej przypomina przedłużającą się zimę. Temperatury są niskie, a nocami pojawiają się przymrozki. Eksperci zapowiadają, że na prawdziwą wiosnę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Zimno jak w lutym?
W wielu częściach kraju słupki rtęci w ciągu dnia nie przekraczają 10–15°C, a nocami spadają poniżej zera – zwłaszcza na południu i wschodzie. W tych rejonach zanotowano przy gruncie nawet -12°C. Co więcej, w górach i ich okolicach można zobaczyć nie tylko deszcz, ale i śnieg czy śnieżną krupę.
Skąd ten chłód?
Głównym winowajcą jest napływ zimnego powietrza z północnej Europy, m.in. znad Islandii i Skandynawii. Układ baryczny sprzyja utrzymywaniu się chłodnej aury i nocnych przymrozków. Prognozy sugerują, że taka sytuacja może potrwać do około 20 maja.
Kiedy będzie cieplej?
Meteorolodzy przewidują, że cieplejsze dni dotrą do nas dopiero w trzeciej dekadzie maja – między 20 a 22 dniem miesiąca. Na zachodzie temperatury mogą wzrosnąć do 23–25°C, w centrum będzie nieco chłodniej – 18–22°C, a na wschodzie i w górach dalej dość rześko. Na pierwsze prawdziwe upały trzeba będzie poczekać do czerwca.