Akcja ratunkowa w jaskini Tham Luang
Akcja poszukiwawcza i ratunkowa w jaskini Tham Luang miała miejsce od 23 czerwca do 10 lipca 2018 roku. Celem było uratowanie 12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat oraz ich 25-letniego trenera, którzy utknęli w jaskini Tham Luang, położonej w północnej Tajlandii, w prowincji Chiang Rai, blisko granicy z Mjanmą.
Chłopcy oraz ich trener zniknęli 23 czerwca, a nurkowie odnaleźli ich 2 lipca. Po kilku dniach przygotowań wybrano doświadczonych nurków do przeprowadzenia akcji ratunkowej. Niestety, w trakcie przygotowań zmarł jeden z nurków, który dostarczał tlen do jaskini. Akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem; po trzech dniach uratowano wszystkich i poddano ich obserwacji w szpitalu. W całym przedsięwzięciu uczestniczyło ponad 1000 tajlandzkich żołnierzy oraz eksperci z USA, Wielkiej Brytanii, Holandii, Chin, Mjanmy i Australii.
Akcja ratunkowa była szeroko relacjonowana przez media z całego świata, a do Tajlandii przybyło ponad 1000 dziennikarzy. Operacja została uznana za największą i najbardziej skomplikowaną akcję ratunkową w jaskini w historii.
Uczestnicy
Zaginieni chłopcy byli członkami juniorskiego klubu piłkarskiego „Dziki” (หมูป่า, TRGS: Mu Pa), założonego w 2015 roku, skupiającego zawodników z różnych grup etnicznych. Klub posiada trzy drużyny juniorskie: do lat 13, 16 i 19, które grają w lokalnych rozgrywkach. Uwięzieni w jaskini chłopcy pochodzili z każdej z tych drużyn. Początkowo do jaskini udało się 14 chłopców, jednak dwóch nie weszło – jeden zapomniał roweru, a drugi musiał wrócić do domu na prośbę rodziców. Tylko jeden chłopiec (Adul Sam-on) mówił po angielsku i pełnił rolę tłumacza od momentu ich odnalezienia. Planowana wyprawa do jaskini miała zająć maksymalnie godzinę.
Trener drużyny, Ekkapol Chantawong, osierocony przez rodziców w wieku 10 lat, przez rok był mnichem buddyjskim. Był uważany za opiekuńczego i odpowiedzialnego przez swoich podopiecznych. Tak jak trzech chłopców z drużyny, nie miał obywatelstwa Tajlandii. Chłopcy odwiedzali jaskinię Tham Luang już wcześniej, między innymi podczas ceremonii inicjacyjnej.
Jaskinia
Tham Luang jest czwartą co do wielkości jaskinią w Tajlandii, usytuowaną pod pasmem górskim Doi Nang Non przy granicy z Mjanmą. Od sali wejściowej prowadzi wąski, kręty i często stromy korytarz, który miejscami rozszerza się w niewielkie sale. Około 4 km od wejścia znajduje się duża sala znana jako Pattaya Beach, nazwana na cześć plaży w pobliżu Bangkoku. Przejście do niej nie jest szczególnie trudne i w normalnych warunkach zajmuje kilka godzin. Woda deszczowa, zwłaszcza podczas monsunów, może jednak podnieść poziom wody w jaskini o około 5 m.
Zaginięcie
23 czerwca 2018 roku trener Ekkapol Chanthawong zabrał dwunastu chłopców do jaskini Tham Luang. Zgodnie z niektórymi informacjami, chłopcy weszli do jaskini, by schronić się przed deszczem, a celem wyprawy mogło być uczczenie 17. urodzin jednego z członków zespołu, Peerapata Sompiangjaia. Podczas eksploracji jaskini intensywny deszcz zalał korytarz, odcinając grupę od wyjścia. Zmuszeni do szukania schronienia, chłopcy i ich trener przeszli około 4 km od wejścia, gdzie zorientowali się, że zgubili drogę i postanowili założyć obozowisko na skalnej półce. Musieli wykopać zagłębienie, ponieważ poziom wody wzrósł o 3 metry. Przez 10 dni pozostawali bez pożywienia, a dzięki wskazówkom trenera, który był byłym mnichem, medytowali, co pozwoliło im oszczędzać siły. Czas spędzali na rozmowach i grze w warcaby.
Poszukiwanie i odnalezienie
Zaginięcie zgłosiła matka jednego z chłopców, gdy nie wrócił on na noc. Poszukiwania rozpoczęto tego samego dnia, jednak znaleziono jedynie rowery i sprzęt sportowy przy wejściu do jaskini; zorganizowane poszukiwania rozpoczęły się następnego dnia. Badano ślady wokół jaskini i wewnątrz niej. Pierwsi zagraniczni ratownicy dotarli do Tajlandii 28 czerwca, część jako wolontariusze, a część na zaproszenie rządu Tajlandii. W początkowej fazie akcja była chaotyczna, a nurkowie z tajskiej jednostki Navy SEALs mieli niewielkie doświadczenie w nurkowaniu jaskiniowym. 24 czerwca do jaskini weszli nurkowie brytyjscy i amerykańscy. W akcji uczestniczyły także tajskie siły Navy SEAL pod dowództwem admirała Arpakorna Yuukongkaewa. 26 czerwca nurkowie dotarli do rozgałęzienia jaskini, znanego jako T-junction, ale rwąca woda zmusiła ich do powrotu. Następnego dnia amerykańska Pacific Command również musiała się wycofać z powodu trudnych warunków. Intensywne poszukiwania rozpoczęły się 30 czerwca, kiedy deszcz ustąpił, osiągając znaczący postęp i docierając do tzw. sali 3, gdzie założono obozowisko.
Drużyna została odnaleziona przez dwóch brytyjskich nurków, Richarda Stantona i Johna Volanthena, 2 lipca, około 400 metrów za salą Pattaya Beach, w suchym miejscu jaskini, gdzie schronili się przed wodą. Stanton relacjonował, że wyczuli chłopców po zapachu, jeszcze przed ich zobaczeniem. Chłopcy byli głodni i osłabieni, początkowo myśleli, że zostali odnalezieni przez turystów. Poprosili o jedzenie i zapytali, jaki mamy dzień tygodnia. Brytyjscy ratownicy spędzili z nimi chwilę na podniesienie ich morale i zostawili im latarki. Przez tydzień nurkowie dostarczali im wodę, leki i jedzenie; mimo ich próśb o lokalne potrawy, dostarczano im głównie wysokokaloryczną żywność i suplementy witaminowe. W tym czasie z chłopcami przebywał lekarz, Australijczyk Richard Harris, anestezjolog i doświadczony nurek. Po odnalezieniu, chłopcy utrzymywali kontakt listowy z rodzinami, zapewniając, że czują się dobrze. Równolegle budowano system dostarczający tlen do jaskini, co zakończono 7 lipca.
Przygotowania do akcji
Planując akcję ratunkową, zakładano, że z powodu monsunów chłopcy mogą być zmuszeni pozostać w jaskini przez co najmniej 4 miesiące. Rozważano cztery opcje: wykopanie szybu z góry, nauczenie dzieci nurkowania, wypompowanie wody z jaskini oraz czekanie na koniec pory deszczowej. Przeciwko pozostawieniu chłopców w jaskini przemawiało ryzyko niedotlenienia, gdyż poziom tlenu spadł do 15% (bezpieczny próg wynosi 12%). Przeprowadzono sto prób odwiertów, jednak wywiercono jedynie 400 m, co oznaczało, że do celu zabrakło kilkuset metrów.
W pobliżu wejścia do jaskini utworzono obozowisko podzielone na różne strefy: dla ratowników, wojskowych, wolontariuszy, rodzin uwięzionych chłopców, kuchnię polową, sektor prasy oraz szpital polowy. Rozpoczęto także wypompowywanie wody z jaskini przy użyciu motopomp, jednak efekty były niewielkie, a woda ubywała tylko o 1 centymetr na godzinę. W trakcie akcji zginął tajlandzki nurek Saman Kuman, który dostarczał tlen do jaskini, a jego śmierć była wynikiem niedotlenienia. Zmarł podczas powrotu z jaskini, mimo prób reanimacji. Niestety, zdarzyły się także błędy, w tym przypadkowe wpompowywanie wody do jaskini przez ochotników. Elon Musk zaproponował kapsułę przystosowaną do rozmiarów chłopców, jednak została odrzucona przez szefa akcji ratunkowej jako niepraktyczna.
Akcja ratunkowa
Akcja ewakuacyjna została wymuszona przez intensywny deszcz, który spadł w rejonie jaskini 4 lipca. Plany operacji były już gotowe, a decyzję podjął rząd Tajlandii po konsultacjach z brytyjskimi nurkami, świadomymi ryzyka, jakie niesie za sobą akcja. Rozpoczęcie akcji zaplanowano na niedzielę, 7 lipca, ze względu na zbliżające się opady monsunowe. Lekarz, który badał chłopców, potwierdził ich gotowość do ewakuacji. Szefem operacji był Narongsak Osotthanakorn.
W akcji uczestniczyło bezpośrednio 40 ratowników z Tajlandii i 50 z zagranicy, w tym z Wielkiej Brytanii, Australii, Danii, Belgii, Kanady i Finlandii. Ewakuację rozpoczęto 8 lipca o 14:30. Wyprowadzenie dzieci było skomplikowane z uwagi na wąskie przejścia i syfony wypełnione wodą. Obawiano się paniki wśród chłopców podczas pokonywania zalanego korytarza. Proces wyprowadzania obejmował chodzenie, brodzenie, wspinaczkę i nurkowanie. Każdego chłopca przypinano do pierwszego ratownika, który niósł butlę z tlenem. Drugi ratownik asekurował chłopca z tyłu. Chłopcy mieli na sobie specjalne maski zakrywające twarze, a podczas transportu byli trzymani głową w dół za pomocą uchwytów przymocowanych do pleców. Zarówno ratownicy, jak i ratowani trzymali się wcześniej rozciągniętej liny. Najtrudniejszym odcinkiem był T-junction, gdzie musiano zdjąć zbiorniki z tlenem, co stwarzało ryzyko uszkodzenia sprzętu.
Planowano wyprowadzać chłopców od najsłabszych do najsilniejszych, jednak ostatecznie decyzję podjął trener Chantawong, pozwalając chłopcom zgłosić się na ochotnika. Dr. Pak Loharnshoona, który uczestniczył w podejmowaniu decyzji, stwierdził, że każdy z chłopców mógł jako pierwszy wyjść. Wyprowadzenie jednego chłopca zajmowało średnio 3 godziny, a przed rozpoczęciem akcji podano im silny środek uspokajający – ketaminę, więc byli wynoszeni półprzytomni. Pierwszego dnia akcji udało się uratować 4 chłopców, a po wyczerpaniu zapasów tlenu akcję przerwano. Drugiego dnia ewakuowano kolejnych czterech chłopców. W końcowym etapie akcji brało udział około 100 osób, a większość z nich tworzyła łańcuch ludzki. Akcja zakończyła się 10 lipca, gdy na zewnątrz wydostano ostatnich 4 chłopców oraz trenera. Najtrudniejszym zadaniem było przygotowanie do ewakuacji 11-letniego chłopca, gdyż najmniejsza dostępna maska była za duża i musiała być przerobiona. Kontrolę nad akcją ratunkową sprawował rząd tajlandzki, a informacje o tożsamości chłopców nie były ujawniane ze względów zdrowotnych. Kilka godzin po zakończeniu akcji doszło do awarii pomp, co zmusiło uczestników do wycofania się.
Oddźwięk
Na prośbę rządu Tajlandii o pomoc, wystosowaną 4 lipca, odpowiedziały nurkowie z różnych krajów. Do Tajlandii przybyli brytyjscy nurkowie-eksperci oraz speleolog znający jaskinię Tham Luang. Stany Zjednoczone wysłały specjalistę od survivalu oraz elitarny oddział ratunkowy, gotowy do niesienia pomocy w każdych warunkach, w tym medycznej. W ciągu tygodnia przybyli również wojskowi specjaliści z Australii oraz pomoc cywilna z Chin, Japonii i Izraela. Lokalne władze szacują, że w akcję ratunkową zaangażowało się ponad 2000 wolontariuszy. Akcja spotkała się z uznaniem polityków, w tym Theresy May i Donalda Trumpa.
Duża część lokalnej społeczności z sąsiedniej wioski Maesai, położonej 4 km od jaskini, a także z okolicznych osad, z których pochodzili chłopcy, aktywnie uczestniczyła w przygotowywaniu posiłków, sprzątaniu oraz wsparciu dla rodzin uwięzionych chłopców. Mieszkańcy oferowali jedzenie i pieniądze, a wieś dostarczyła setki paczek z żywnością. Szkoła, do której chodzili chłopcy, również angażowała się w pomoc, przekazując datki dla rodziców zaginionych, którzy nie mogli pracować, czekając na informację o losie swoich dzieci. Mimo że akcja ratunkowa spowodowała wiele zniszczeń w okolicy, miejscowi rolnicy nie rościli żadnych pretensji. Rodziny zaginionych były wspierane modlitwą i czuwaniami u wejścia do jaskini.
Efekty
Uratowani chłopcy trafili do szpitala w Chiang Rai, oddalonego o 70 km od miejsca wydarzeń. Kilku z nich miało podwyższony poziom białych krwinek, co wskazywało na infekcje, a dwóch (według niektórych źródeł trzech) miało objawy zapalenia płuc. Z powodu zagrożenia chorobami zakaźnymi, takimi jak histoplazmoza, leptospiroza i melioidoza, chłopcy zostali poddani siedmiodniowej kwarantannie; ostatecznie opuścili szpital 18 lipca. FIFA zaprosiła ich na finałowy mecz mistrzostw świata, jednak z powodu kwarantanny nie mogli w nim uczestniczyć. Władze Tajlandii obiecały przyspieszyć proces przyznawania obywatelstwa trenerowi i trzem chłopcom, którzy byli bezpaństwowcami. Ostatecznie, 8 sierpnia, cała czwórka otrzymała obywatelstwo.
Wkrótce po uwolnieniu chłopców, pięć międzynarodowych korporacji filmowych wyraziło chęć nakręcenia filmu opartego na tych wydarzeniach. Rząd Tajlandii ustanowił specjalny komitet, który ma nadzorować produkcje filmowe, aby zapewnić odpowiednie przedstawienie Tajlandii.
Media
Zaginięcie chłopców stało się wydarzeniem medialnym, które zyskało międzynarodowe zainteresowanie: do Tham Luang przybyło ponad 1000 dziennikarzy z różnych stron świata. Wydarzenie relacjonowały agencje prasowe, w tym Reuters, oraz największe media, takie jak BBC, Le Figaro i Fox News. Polska telewizja TVN również wysłała swojego korespondenta. Krytyce poddano zachowanie niektórych dziennikarzy na miejscu katastrofy, gdyż przynajmniej dwukrotnie uruchamiano drony w okolicach lądowisk helikopterowych. Policja tajska zatrzymała dziennikarza TVN Wojciecha Bojanowskiego za użycie drona przy wyjściu z jaskini. Związek dziennikarzy audiowizualnych zaapelował o bezwzględne przestrzeganie norm etycznych w zawodzie.
Uratowani
- Ekkarat Wongsookchan, zw. Bew – 14 lat
- Pipat Bodhi, zw. Nick – 15 lat, nie był członkiem zespołu
- Prahak Sutham, zw. Note – 15 lat
- Pornhai Kamluang, zw. Tee – 16 lat
- Panumas Saengdee, zw. Mig – 13 lat
- Adul Sam-on, zw. Dul – 14 lat, pełnił rolę tłumacza
- Peerapat Sompiangjai, zw. Night – 16 lat, ukończył 17 w dniu tragedii
- Sompong Jaiwong, zw. Pong – 13 lat
- Duangpetch Promthep, zw. Dom – 13 lat
- Chanin Wibonrungrueng, zw. Titan – 11 lat
- Nattawur Takamsai, zw. Tern – 14 lat
- Mongkol Boonpiam, zw. Mark – 13 lat, w zespole przebywał na okresie próbnym
- Ekkapol Chanthawong, zw. Ake – 25 lat
Zobacz też
- Akcja ratunkowa w jaskini Riesending
- Katastrofa górnicza w Copiapó
Przypisy
Linki zewnętrzne
Film z odnalezienia dzieci przez brytyjskich płetwonurków