Aborcja w II Rzeczypospolitej
W II Rzeczypospolitej przerywanie ciąży było początkowo całkowicie zabronione, a później dopuszczone jedynie w określonych warunkach.
Dyskusja na temat dopuszczalności aborcji rozpoczęła się na nowo w XIX wieku, w której Kościół katolicki przyjął zdecydowane stanowisko, stwierdzając, że życie zaczyna się w momencie zapłodnienia. W 1869 roku wprowadzono sankcję w postaci ekskomuniki, nie przewidując żadnych wyjątków, nawet w sytuacjach zagrożenia życia matki. Tadeusz Brzeziński określa to stanowisko jako skrajne. Na początku XX wieku sytuacja ta nadal pozostawała niezmieniona. W 1935 roku A. Niedermayer pisał:
Autor zauważa, że u katolickiego lekarza takie stanowisko może prowadzić do „tragicznych konfliktów”, aczkolwiek uznaje je za słuszne i niezbędne. Zdecydowanym przeciwnikiem aborcji oraz zwolennikiem idei o życiu poczętym był znany pedagog i działacz konserwatywny Walentyn Majdański. Prawo również nie zezwalało na dokonanie aborcji.
Mimo obowiązujących sankcji prawnych i religijnych, liczba aborcji w II Rzeczypospolitej rosła. Brzeziński przywołuje wyniki Adama Czyżewicza, które opierają się na statystykach przyjęć do szpitali z rozpoznaniem poronienia. Podaje następujące liczby „sztucznych poronień” w wybranych latach:
- 1922 – 256 313
- 1926 – 320 052
- 1932 – 403 677
- 1937 – 513 237
- 1938 – 497 937
Na tej podstawie Brzeziński oblicza wskaźnik 58-59 poronień na 100 porodów, wskazując, że sądownictwo nie potrafiło skutecznie zająć się tym problemem. Negatywne skutki tego zjawiska nie ograniczały się jedynie do sfery prawnej.
Nielegalne aborcje były zazwyczaj przeprowadzane przez kobiety (akuszerki, „babki”), a także przez lekarzy-niespecjalistów. Używano różnych metod, często drastycznych. Najczęściej stosowano jodynę, aplikując ją do macicy, co prowadziło do porodu martwego płodu. Czasami wspomagano usunięcie płodu poprzez wypłukiwanie płynami za pomocą strzykawki Janetta. Zdarzały się również mechaniczne metody, takie jak użycie szprych koła rowerowego. Takie praktyki miały poważne konsekwencje dla zdrowia kobiet, a często kończyły się hospitalizacją lub nawet śmiercią pacjentek.
Poglądy na temat aborcji zaczęły powoli ewoluować, a niektóre argumenty filozoficzne zaczęły być używane do usprawiedliwienia jej w określonych okolicznościach. Zaczęto odróżniać intencję, która była moralnie dobra (pomoc kobietom, ratowanie ich życia), od moralnie złego skutku, jakim było zniszczenie płodu.
Wysoka liczba nielegalnych aborcji przyczyniła się do intensywnej debaty przy tworzeniu kodeksu karnego w latach 1922-1930. Tadeusz Boy-Żeleński poruszał ten temat w swoim dziele „Piekło kobiet”, określając ówczesny stan prawny jako „największą zbrodnię prawa karnego”. Uważał, że zakaz ten „istnieje tylko na papierze” i jest stosowany jedynie w przypadku śmierci matki, będąc jej przyczyną. Krytykował go za „samobójstwa, dzieciobójstwa i inne klęski”, podkreślając, że państwo chroni prawo do życia płodów, ale nie dba o warunki życia po ich narodzinach, co prowadzi do bezdomności matek. Zauważał również, że aborcje są praktykowane w rodzinach prawników, co pogłębia nierówności społeczne między zamożnymi, często przeciwnymi liberalizacji prawa, a resztą społeczeństwa, która nie ocenia aborcji negatywnie w porównaniu do urodzenia nieślubnego dziecka. Pisał:
Jednak środowisko lekarskie w większości opowiadało się za utrzymaniem dotychczasowego stanu. Z kolei prawnicy wskazywali na bezsilność obowiązującego prawa. Pomimo że według Boya-Żeleńskiego Komisja Kodyfikacyjna zajęła pierwotnie stanowisko „bezduszne i formalistyczne”, dzięki głosom takich osób jak były prezes Sądu Apelacyjnego Czerwiński, prezes Sądu Najwyższego Mogilnicki oraz prof. Grzywo-Dąbrowski, argumentacja prawników opowiadających się za całkowitym zniesieniem zakazu aborcji okazała się przekonywająca, co doprowadziło do liberalizacji prawa. Nowy projekt kodeksu karnego dopuszczał aborcję w następujących przypadkach:
- zagrożenie zdrowia lub życia ciężarnej
- ciąża będąca wynikiem przestępstwa
- niemożność wychowania dziecka przez matkę z uwagi na jej sytuację społeczną
Za takim rozwiązaniem opowiadał się m.in. prof. Glaser. Brzeziński określa te regulacje jako bardzo liberalne, jednak nie weszły one w życie. Ostatni z wymienionych przypadków (aborcja ze względów społecznych) został wykreślony jeszcze przed podpisaniem kodeksu karnego przez prezydenta. Brzeziński sugeruje, że wpływ na to miała encyklika Casti Connubii autorstwa papieża Piusa XI. Podkreśla, że nawet ta okrojona wersja należała wówczas do jednych z najliberalniejszych na świecie. Jak pokazują dane zebrane przez Czyżewicza, liczba aborcji nie zmniejszyła się. Co więcej, takie prawo przyczyniło się do pogłębiania nierówności społecznych. Tylko zamożne kobiety mogły zdobyć zaświadczenie od ginekologa potwierdzające przeciwwskazania do donoszenia ciąży, podczas gdy biedniejsze kobiety nadal musiały korzystać z nielegalnych aborcji. Z drugiej strony, bezpieczeństwo niektórych kobiet poddających się zabiegowi przerwania ciąży się poprawiło, ale dotyczyło to głównie zamożnych kobiet, które nie zawsze miały rzeczywiste wskazania do aborcji.
Podobna sytuacja miała miejsce w latach powojennych. Kobiety po nielegalnych aborcjach nadal zgłaszały się do szpitali, a Brzeziński odnotowuje, że jako przyczynę poronienia często podawały noszenie ciężkich przedmiotów. Wciąż zdarzały się zgony w wyniku nielegalnych aborcji, co trwało aż do zmiany prawa w 1956 roku.
Zobacz też
sytuacja kobiet w II Rzeczypospolitej
Przypisy
Bibliografia
Tadeusz Boy-Żeleński: Piekło kobiet. fundacja Nowoczesna Polska, 1930.