3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich

3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich im. Pułkownika Jana Kozietulskiego

3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich im. Pułkownika Jana Kozietulskiego (3 pszwol.) to jednostka kawalerii Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej.

Pułk został sformowany jako 201 ochotniczy pułk szwoleżerów i pod tym oznaczeniem brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie pokoju stacjonował w garnizonie Suwałki, wchodząc w skład Suwalskiej Brygady Kawalerii. W kampanii wrześniowej walczył jako część swojej macierzystej brygady. Dnia 3 września dwa szwadrony pułku przeprowadziły wypad na teren Prus Wschodnich. Pułk przedostał się do Puszczy Białowieskiej, a następnie, w ramach SGO „Polesie”, brał udział w walkach pod Wolą Gułowską oraz Kockiem. Skapitulował jako jeden z ostatnich 6 października 1939 roku, otrzymując Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari.

Formowanie

W pierwszych dniach lipca 1920 roku, na rozkaz ówczesnego ministra spraw wojskowych, generała Kazimierza Sosnkowskiego, w szwadronie zapasowym 1 pułku szwoleżerów w Warszawie rozpoczęto organizację 201 ochotniczego pułku szwoleżerów. Dowództwo nad organizacją oddziału objął major Riss. Sformowane pododdziały miały być częściowo uzupełniane przez 5 i 7 pułk ułanów. W Warszawie udało się zorganizować jedynie 1 szwadron pod dowództwem podporucznika Jana Skawińskiego, a dowództwo drugiego objął porucznik Stanisław Hejnich. Rozpoczęto również formowanie 3 szwadronu. Szwadrony składały się z ochotników z ziemi warszawskiej. Rtm. Mieczysław Karski oraz por. Jan Zarzycki udali się do Płocka z podoficerami w celu werbunku ochotników do pułku, gdzie zorganizowali 4 szwadron. Z 5 pułku ułanów stacjonującego w Garwolinie powstała druga część 3 szwadronu, którego dowódcą został rtm. Żelaźnicki. Utworzono również szwadron karabinów maszynowych pod dowództwem ppor. Jana Kossowskiego oraz pluton łączności zorganizowany przez adiutanta pułku, por. Waleriana Bogusławskiego. Jednostki te dołączyły do pułku na północnym teatrze działań nad Raciążą. Kadra oficerska pułku w większości pochodziła z Legionów Polskich, armii rosyjskiej, austriackiej oraz francuskiej. Żołnierze, w wieku od 18 do 50 lat, rekrutowali się przeważnie z miejskiej inteligencji oraz ziemiaństwa. Ich wysoki poziom intelektualny wpłynął na unikalny charakter pułku, a patriotyzm oraz miłość do koni i szabli rekompensowały brak wyszkolenia. Szwadrony, przypominające dawną formację pospolitego ruszenia, gdzie wielu jeźdźców dosiadało własnych koni, stały się fundamentem pułku.

Dowódcą pułku mianowano mjr. Stefana Kuleszę. W nocy z 2 na 3 sierpnia 1920 roku rozdano broń, a następnego dnia 1 i 3 szwadron wyruszyły na front. Dzień później ruszył 2 szwadron. Napotkano pewne trudności z załadunkiem wojsk na transport kolejowy. Siodłanie koni przebiegało dość opornie, ponieważ niektórzy żołnierze robili to po raz pierwszy. Jeszcze większe trudności sprawiło korzystanie z lanc, które musiały być przechowywane na wozach szwadronowych. Karabiny angielskie, którymi uzbrojono pułk, były nowością. Wobec tego stanu rzeczy nie było mowy o odpowiedniej organizacji dowództwa, kancelarii czy organów zaopatrzenia. Wyjazd z Warszawy nastąpił na drugi dzień po nominacji dowódcy pułku, który zobaczył swój 1 i 3 szwadron już w trakcie marszu na stację kolejową. W pułku znajdowały się konie, które nie były zahartowane i nie miały odpowiedniego ujeżdżenia, przez co były trudne do opanowania i użycia. Dzięki determinacji i woli dowódcy udało się stworzyć z tej zbiorowości ludzi i koni organizm zdolny do walki, a szwadrony, które natrafiły na odwrót wojsk w wyniku tej pracy, wykazały się heroizmem pod Brokiem i Zembrowem.

Pułk prowadził walki osłonowe od Bugu aż do przedmieść Warszawy. Pierwsza szarża miała miejsce pod Żurominkiem, po czym pułk przeszedł do działań pościgowych, zdobywając uznanie w zagonie na Korosteń.

W uznaniu zasług bojowych, Naczelny Wódz nadał pułkowi status pułku stałego, zmieniając jego nazwę na „3 pułk szwoleżerów”.

Działania zbrojne

Wyjazd na front i walki pod Brokiem

W obliczu silnego nacisku ze strony wojsk sowieckich, świeżo sformowane jednostki zostały użyte do wsparcia cofających się wojsk polskich. Trzy pierwsze szwadrony pułku, po przybyciu na stację Zieleniec, na linii Warszawa – Białystok, zostały 4 sierpnia przydzielone do grupy gen. Osińskiego z 1 Armii, broniącej Bugu od Broku do Nur. Pierwszy szwadron został wysłany na rozpoznanie sytuacji wojsk pod Brokiem, podczas gdy 2 i 3 szwadron z dowódcą pułku przegrupowały się w okolice Zembrowa w celu zabezpieczenia południowego skrzydła grupy. Por. Teodor Tukalski, wysłany z plutonem 1 szwadronu na patrol, przybył wieczorem na most na Bugu pod Brokiem, gdzie już opuszczała go piechota. Przybycie szwoleżerów powstrzymało wycofanie. Batalion zapasowy 50 pułku piechoty, dowodzony przez mjr. Matczyńskiego, zajął stanowiska obronne. Po kilku godzinach nadszedł 1 szwadron ppor. Jana Skawińskiego. Dowodzenie nad całością objął mjr Matczyński, broniąc przeprawy do 7 sierpnia. Otrzymał później wsparcie w postaci plutonu dział oraz kilku moździerzy. Grupa ta była wielokrotnie atakowana przez oddziały sowieckiej 11 Dywizji Strzelców przybyłe z Ostrowi. Gdyby przeprawa została przejęta przez wroga, mogłoby dojść do wyjścia Sowietów na tyły naszych wojsk, zgrupowanych w widłach Bugu i Cetyni, co zablokowałoby zaopatrzenie oraz łączność w rejonie Zieleńca. Aby zdobyć informacje i zdezorientować nieprzyjaciela, szwoleżerowie przeprowadzili dwa nocne wypady. Pierwszy z nich wykonał pluton zebrany przez ppor. Skawińskiego, a następnej nocy wypad przeprowadził pluton szwoleżerów z kompanią piechoty pod dowództwem por. Tukalskiego, przeprawiając się wpław przez rzekę. Atakując biwaki sowieckie w Grabownicy, Leśniakowiźnie i Puzdrowiźnie, wzniecili popłoch wśród wrogich oddziałów, biorąc do niewoli 100 jeńców, 8 ciężkich karabinów maszynowych, 100 koni oraz 40 wozów z bronią i prowiantem. 8 sierpnia nastąpił nakazany odwrót na Radzymin, a zadania straży tylnej osłaniającej odejście batalionu wykonywał 1 szwadron. W pościgu za batalionem nieprzyjaciel użył kawalerii. Sotnia kozaków, która przeprawiła się przez rzekę, została ostrzelana przez spieszony pluton ppor. Tukalskiego na szosie pod Zajeziorzem, co zmusiło ją do cofnięcia się w popłochu, ponosząc znaczne straty i rezygnując z pościgu. Dzięki temu grupa mjr Marczyńskiego mogła oderwać się od nieprzyjaciela i udać się w kierunku Radzymina.

Nad Cetynią i walki osłonowe

Tymczasem 2 i 3 szwadron, pod dowództwem dowódcy pułku, przeszły na południowe skrzydło grupy tworzonej przez 17 DP. Po nocnym marszu stanęły o świcie na skraju lasu pod Zambrowem nad Cetynią. Zadaniem uszczuplonego pułku było zabezpieczenie skrzydła grupy w łączności z wcześniej wspomnianą dywizją piechoty oraz nawiązanie kontaktu na południe z oddziałami sąsiadującej w okolicach Sokołowa 4 Armii. Sytuacja rozwijała się szybko. Na początku pluton z chor. Kochmanem zaskoczył i przegonił oddział nieprzyjaciela liczący 50 żołnierzy wraz z 2 ckm-ami, którzy przeszli Cetynię w nocy, rozbijając nasz oddział łącznikowy między 17 a 15 DP. Wzięto wówczas 18 jeńców. Nocą nasze wojska wycofały się na linię rzeki Kosówki, a rozkaz o tym dotarł do dowódcy pułku z 12-godzinnym opóźnieniem, co spowodowało otoczenie pułku pod Zambrowem przez Rosjan, a ich kawaleria zagarniła tabory bojowe w Ratyńcu na tyłach pułku. Zwiad poinformował o obecności piechoty nieprzyjacielskiej na flankach w Sterdyni i Skibniewie. Były to oddziały sowieckich dywizji, które później zdobyły Radzymin. Z uwagi na przewagę Sowieci nie mogliśmy odbić naszych taborów, co przyniosło straty 3 szwadronowi. Dowódca, wyprowadzając jednostki z zamykającego się pierścienia, skierował je lasami za rzekę Kosówkę, spotykając po drodze 17 DP.

W myśl planu bitwy nad Wisłą, który został określony w decyzji 6 sierpnia, 1 Armii powierzono zadanie wiązania sił nieprzyjaciela na przedmościu Warszawy do czasu decydującego natarcia znad Wieprza. Przemieszczanie wojsk odbywało się stopniowo, a nieprzyjaciel angażował naszą piechotę. 201 pułk, idąc w straży tylnej 8 i 18 DP, toczył szereg potyczek od rzeki Kosówki. Dywizje te wycofały się za Liwiec przez Dobre i Stanisławów na przedmoście. 8 sierpnia por. Hejnach na czele 2 szwadronu natarł na Kutyski, obsadzone przez piechotę nieprzyjaciela, biorąc do niewoli 15 żołnierzy z oficerem. Pod Rabianami, osłaniając cofającą się 15 Brygadę Piechoty, ranni zostali: dowódca 3 szwadronu por. Tadeusz Mencel oraz dowódca plutonu ppor. Witkowski, a 2 szwoleżerów dostało się do niewoli. 10 sierpnia do pułku dołączył 4 szwadron. W Stanisławowie utworzono silny oddział wydzielony pod dowództwem ppłk Prochaski, którego zadaniem było zapewnienie swobodnego zajęcia stanowisk na przedmościu Warszawy przez 8 i 15 DP. Pułk wszedł w skład tego zgrupowania, wysuwając ku wschodowi 2 i 4 szwadron z zadaniem dozoru i opóźnienia marszu oddziałów nieprzyjaciela, maszerujących na Stanisławów. Pchor. Zygmunt Protassewicz z 4 szwadronu, podczas wykonywania osłony, 12 sierpnia został wysłany z plutonem na patrol. Przy wjeździe do Kamiennej pluton zaatakowała sotnia kozaków z dwoma ckm-ami. Nie zważając na to, dowódca spieszył pluton, walcząc do ostatniego naboju, cofał się przed przeważającymi siłami nieprzyjaciela. Również broniący placówki pod Sołkami ppor. Kowalski z 4 szwadronu, został okrążony przez kawalerię nieprzyjaciela. Walczył mężnie, wycofując się na Dobre, jednak ranny śmiertelnie dostał się z jednym szwoleżerem do niewoli. Po ciężkim dniu, szczególnie dla płocczan służących w 4 szwadronie, którzy wystrzelali całą amunicję, w nocy nastąpiło odejście na umocnioną pozycję przedmościa na Okuniew – Kawenczyn. Z daleka było już widać łuny nad Warszawą. W Kawęczynie miał nastąpić odpoczynek po dziesięciu dniach walki, pożądany przez ludzi i konie. Należy tutaj wspomnieć, że konie od przybycia na front nie były rozsiodływane ze względu na ciągłą gotowość bojową, a deszcze i chłodne noce spowodowały ubytek 10% stanu koni oraz słabszych żołnierzy. Ze względu na braki w amunicji strzelać można było jedynie na rozkaz oficera. W takich warunkach jednostka zrealizowała zadania straży tylnej do końca, przynosząc nawet przez szybkie i krótkie zwroty zaczepne, jeńców oraz zdobycz.

Na przedmościu Warszawy

Przedmoście było obsadzone przez 1 Armię gen. Latinika, składającą się z dwóch pozycji obronnych. Pierwsza z nich, broniona przez trzy dywizje piechoty, przebiegała na zachodnim brzegu Rządzy w kierunku południowo-wschodnim od Radzymina, ku Wołominowi, Wiązownie i Świdrowi w kierunku Wisły. Umocnienia nie były jeszcze ukończone, a artyleria nie osiągnęła gotowości bojowej. Druga pozycja znajdowała się w głębi, od 5 do 8 km od pierwszej, i stanowiły ją umocnienia pozostałe po Niemcach, ciągnące się na wydmach od Wiązowny przez Rembertów w kierunku Ryni. Gdy 15 sierpnia pułk stanął na noc w Kawęczynie, pierwsza pozycja obronna była już przerwana, a na odcinku 11 Dywizji sowieckie 21 i 27 Dywizja zajęły rejon Radzymina. Spowodowało to paraliż łączności obrońców i brak informacji o rozmiarach włamania w polską obronę. Luka pomiędzy fortem Benjaminów a Wólką Radzymińską sięgała w głąb ku Jabłonnie, gdzie zbierała się odwodowa 10 Dywizja gen. Żeligowskiego, a oddany do jego dyspozycji w dniu 14 sierpnia 201 pułk osiągnął Starą Jabłonnę. 1 szwadron, który wcześniej nadciągnął od Broku z batalionem mjr. Matczyńskiego, zastał już rozkaz 1 Armii nakazujący mu podanie położenia wojsk w obszarze Wólka Radzymińska-Dąbkowizna, przegonienia patroli nieprzyjacielskich oraz nawiązania łączności z lewym skrzydłem 11 Dywizji, tj. 48 pp w forcie Benjaminów. Zbliżała się noc, więc gen. Żeligowski po odejściu 1 szwadronu polecił dowódcy pułku zabezpieczyć od wschodu postój 10 DP w Jabłonnie. Maszerujący 1 szwadron, minąwszy Nieporęt, został ostrzelany z lasu na wschód od tej miejscowości i zmuszony do ukrycia się między zabudowaniami.

W Nieporęcie znajdowało się zgrupowanie artylerii polowej płk. Małuszyckiego. Z odbywającego się w lesie ruchu wojsk można było wywnioskować, że silniejszy nieprzyjaciel znajduje się pod Nieporętem, a w związku z tym zgrupowanie artylerii może być zagrożone. Dowódca szwadronu, ppor. Skawiński, postanowił obsadzić południowo-wschodnią część Nieporętu, bronić artylerii i utrzymać miejscowość. Wysłany meldunek sytuacyjny do Jabłonny był po 24 godzinach pierwszą dokładną informacją o ruchach nieprzyjaciela w kierunku Wisły. Po zapadnięciu zmroku, dowódca pułku mjr Kulesza z 2, 3 i 4 szwadronem wysunął się na wschodni skraj lasu. Zatrzymał się z pułkiem w Kątach Węgierskich, zamykając kierunek na Wólkę Radzymińską linią placówek na Kanale Królewskim. 1 szwadron, wspierany ogniem działowym czterech baterii artylerii, odparł tej nocy trzy ataki wojsk nieprzyjacielskich z lasu na wieś. Nieporęt był mocno broniony przez dzielnych szwoleżerów, chociaż brakowało amunicji do karabinów. Rankiem pułk przegrupował się z Kątów przez Nieporęt do Wólki Radzymińskiej, skąd, oczyszczając lasy z wałęsających się oddziałów nieprzyjaciela, mjr Kulesza skierował 2 i 4 szwadron do Pustelnika, a 3 szwadron na Mokre. W trakcie walk na przedmościu Warszawy wojska sowieckie poniosły sromotną klęskę.

Walki o Ćwiklin

Równocześnie z walkami na przedmościu toczyła się bitwa nad Wkrą. 5 Armia gen. Sikorskiego wiązała główne siły Tuchaczewskiego, które usiłowały przeciąć nasze linie komunikacyjne z Gdańskiem. Pułk, przeniesiony z Nieporętu, dołączył do 9 Brygady Jazdy w obronie Płońska, a później włączony do tzw. „Północnej Dywizji Jazdy”. Wykonując forsowne marsze przez Modlin, Zakroczym i Kroczewo, rozpoczął szereg krwawych walk na północnym teatrze wojny. 17 sierpnia mjr Kulesza z 1 i 2 szwadronem osiągnął Ćwiklin. W tym czasie 4 szwadron znajdował się w folwarku Żeromin, gdzie w dniu poprzednim został wysłany jako ubezpieczenie po zdobyciu Płońska. 3 szwadron, jako zwiad, rozpoznawał teren pod Górą. Pułk nie był jeszcze w posiadaniu ciężkich karabinów maszynowych. Dowódca brygady mjr Głogowski początkowo zatrzymał oba szwadrony pułku w odwodzie w Wiklinie, gotowe do użycia w zależności od sytuacji na froncie. Na przedpolach wsi panował spokój, i nic nie wskazywało na bliskość nieprzyjacielskich wojsk. Spieszone szwadrony we wsi spożywały posiłek, kiedy około 14:00 obserwator znajdujący się na dachu budynku zameldował, że nieprzyjacielska piechota w sile kilku batalionów maszeruje od strony Arcelina i lasów, kierując się do wsi. Na wieś zaczęły padać pociski artylerii spod Arcelina. Widząc zaczepny zwrot nieprzyjaciela w kierunku Płońska, mjr Kulesza postanowił bronić tego kierunku, decydując się na obronę manewrową. Polegało to na zaskoczeniu ogniem nieprzyjacielskiej piechoty, kiedy ukaże się w odległości około 700 m przed wsią, a następnie odrzuceniu jej czoła śmiałym przeciwnatarciem.

Około godziny 15:00 ruszyło natarcie nieprzyjacielskiej piechoty od strony Arcelina. 4 szwadron bronił wzgórza z wiatrakiem, ściągając na siebie uwagę nieprzyjaciela. W tym samym czasie 1 szwadron i część 2 szwadronu, spieszone i pod dowództwem ppor. Skawińskiego, zajęły pozycje w rowie ciągnącym się przed i wzdłuż Wiklina. Przywitały silnym ogniem nacierające z tego kierunku dwa bataliony wroga. Nie mogły jednak wyjść z rowu do szturmu, ponieważ były ostrzeliwane przez ogień broni samoczynnej oraz działek piechoty. Nieprzyjaciel został chwilowo zatrzymany i zaczął się przegrupowywać. W tym czasie pluton artylerii konnej wspierający pułk zza Wiklina, raził swym ogniem pluton pierwszego szwadronu, wywołując w nim popłoch i zamieszanie. Dowódca, będąc na punkcie obserwacyjnym, zauważył, że nieprzyjaciel w sile batalionu, manewrując między szwadronami 4 i 1, próbuje oskrzydlić wieś od południa. Skierował pierwszy i część 2 szwadronu do przeciwnatarcia, a sam, na czele z odwodem, zaatakował, aby odrzucić oskrzydlające siły nieprzyjaciela. Kryjąc się między zabudowaniami, posuwał się naprzód. Podczas wyjścia z opłotków trafił na skrzydło manewrującego batalionu sowieckiego. Uderzono na nich niezwłocznie, zmuszając przeciwnika do cofnięcia się, lecz ten, zorientowawszy się jakie siły na niego nacierają, zawrócił i zaatakował Żeromin.

Dowódca pułku został ranny od kuli karabinowej, mając strzaskaną miednicę. Plutony zaczęły się wycofywać, niosąc mjr. Kuleszę na koniec Żeromina, gdzie pod dowództwem por. Stanisława Hejnicha przeszły do rozpaczliwej obrony. Mimo ciężkiej rany, dowódca pułku pozostał na placu boju, kierując walką do końca. Nieprzyjaciel wprowadził do walki nowe siły, wspierane artylerią. Obejście Ćwiklin od północy kierowało się na Szymaki. W tym czasie pierwszy i drugi szwadron, po bezskutecznym przeciwnatarciu, został wyparty ze swojego rowu, broniąc się przyparty do stodół Wiklina. Czwarty szwadron został wyparty z bronionego wzgórza. Zaczynało brakować amunicji. Około godziny 17:00 nastąpił kryzys w walce, ponieważ na zagłębienie terenowe, w którym znajdowała się wieś, zaczęły od zachodu i północy padać pociski 54 dywizji sowieckiej, oskrzydlającej od strony Smardzewa i Sarbiewa, kierując się na Płońsk. Szwadrony pułku przeszły do przeciwnatarcia, biorąc 250 jeńców. Nieprzyjaciel został rozbity, a jego niedobitki uciekły w rozsypce na Baboszewo-Sarbiewo. W ten sposób pułk, wiążąc i zatrzymując duże siły wroga, przyczynił się do zniweczenia zamiaru nieprzyjaciela, który zagrażał tyłom 5 Armii. W tej bitwie szwoleżerowie zdobyli swoje pierwsze krzyże „Virtuti Militari”. Po bitwie obowiązki dowódcy objął rtm. Rudolf Dreszer.

Forsowanie Raciążnicy

W czasie sowieckiego manewru zaczepnego na Płońsk, który doprowadził do walki pod Ćwiklinem i Arcelinem, przechylonej na naszą korzyść, armie polskie ruszyły do pościgu w stronę granicy Prus Wschodnich. Nieprzyjaciel, aby uniknąć odcięcia, zaczął wycofywać się znad dolnej Wisły. Nacierające na Płońsk dywizje sowieckie przeszły do obrony na południowym brzegu Raciążnicy, aby umożliwić 4 Armii i 3 Korpusowi Kawalerii odwrot na wschód. Zadaniem dywizji jazdy płk. Orlicz-Dreszera było rozdarcie tej przesłony i odcięcie odwrotu kawalerii Gaja w okolicy Szreńska. Idący z Wiklina na czele brygady 201 pułk szwoleżerów, pierwszym szwadronem w straży przedniej, około godziny 16:00 dotarł do Szumak. Tam miała miejsce pamiętna pierwsza dekoracja orderem „Virtuti Militari”. W trakcie walki straży przedniej z nieprzyjacielem, nadjechał dowódca armii gen. Sikorski i, w ogniu, przed frontem rozwiniętego konno plutonu, udekorował dowódcę szwadronu, ppor. Skawińskiego. Nad ranem piechota zdobyła na lewym skrzydle Baboszewo, zmuszając przeciwnika do wycofania się z Jarocina. To pozwoliło pułkowi na zajęcie Sarbiewa i folwarku Dłużniewo. Z nastaniem dnia, dowodzący pułkiem rtm. Rudolf Dreszer postanowił uderzyć na flankę wroga, trzymającego front Smardzewo – Sarbiewo – Dłużniewo.

Ze względu na bagniste dojścia, wysoki brzeg po stronie nieprzyjaciela oraz silny ogień ciężkich karabinów maszynowych i artylerii, forsowanie rzeki mogło nastąpić jedynie przez mostki w Sarbiewie lub folwarku Dłużniewo. Natarcie wyznaczono na godziny ranne 20 sierpnia. 3 i 4 szwadron znajdowały się w ugrupowaniu wyjściowym nad rzeką przed Sarbiewem, a pluton trzeciego szwadronu pod dowództwem ppor. Witkowskiego stacjonował w folwarku Dłużniewo. Odwód stanowiły 1 i 2 szwadron, początkowo w Sarbiewie, a później w lasku pod folwarkiem. Tego dnia, po długich oczekiwaniach, przybył szwadron karabinów maszynowych pod dowództwem por. Kossowskiego, liczący 8 ckm-ów, wzmacniając tym samym podstawę wyjściową do natarcia. Nieprzyjaciel, chcąc się wycofać w nocy z 19 na 20 sierpnia, urządził silne wypady, szczególnie na placówkę ppor. Witkowskiego, który z 20 ludźmi zabarykadował most, a wzmocniony drużyną ckm-ów, odparł przeciwnika. Atak nieprzyjaciela załamał się również pod Sarbinowem w ogniu 3 i 4 szwadronu. Po nastaniu dnia zgłosił się na ochotnika wachmistrz Raczkowski, który pod ogniem nieprzyjacielskich karabinów maszynowych rozebrał zbudowaną z bron barykadę na moście pod folwarkiem Dłużniewo. Po jej rozebraniu, ppor. Skawiński z pierwszym szwadronem, wsparty ogniem spieszonego drugiego szwadronu oraz ogniem karabinów maszynowych wachmistrza Witolda Borettiego, ruszył galopem do zabudowań gospodarczych. Przeszedłszy most trójkami, wpadł do Dłużniewa, zajętego przez wroga. Niespodziewany atak w miejscu, które wydawało się najmniej spodziewanym, spowodował wśród piechoty sowieckiej wielkie zamieszanie, bezładny odwrót i poddanie się do niewoli. Wykorzystując powodzenie, dowódca pułku poprowadził osobiście pościg z trzecim i drugim szwadronem oraz szwadronem karabinów maszynowych. Czwarty szwadron, po przełamaniu napotkanego oporu, pozostał chwilowo w Sarbiewie do czasu osiągnięcia tego rejonu przez 8 Brygadę Jazdy. Pułk, sforsowanie rzeki opłacił śmiercią 5 szwoleżerów. Po tak oryginalnym kawaleryjskim sforsowaniu rzeki rozpoczął się pościg na Goszczyn nad Wkrą. Wysłane patrole weszły w kontakt z kawalerią korpusu Gaja na szosie pod Strzegowem.

Szarża pod Żurominkiem

Ostatnie walki potwierdziły, że nieprzyjaciel, wycofując się, skierował się na Mławę. Naszym wojskom zależało na jak najszybszym przechwyceniu nieprzyjaciela przez własną kawalerię, zanim umknie na wschód wzdłuż granicy niemieckiej. Manewr brygady został jednak wstrzymany w nocy z 21 na 22 sierpnia z powodu ciemności i gęstej mgły, a na dodatek szwadrony, idące w różnych szykach, wpadały na siebie, tworząc sytuację, jakby pododdziały dostały się w pierścień ognia z niewielkiej odległości. Ostatecznie nastąpił nocleg, ubezpieczony wokoło czujkami. O brzasku, po opadnięciu mgły, 201 pułk znalazł się nieopodal wsi Ignacewo. Tuż obok szosą ciągnęły tabory nieprzyjaciela w kierunku Mławy. Leżąca na wzgórzu i otoczona mokrymi łąkami miejscowość Żurominek była silnie obsadzona okopaną piechotą rosyjską. Dowódca pułku, oprócz swoich żołnierzy, miał do dyspozycji baterię 8 dywizjonu artylerii konnej, stojącą na stanowiskach na wschód od Ignacewa, oraz część szwadronu karabinów maszynowych 1 pułku szwoleżerów. Wysłał on do nieprzyjaciela podoficera z propozycją poddania się, lecz zauważywszy, że ten zwleka z odpowiedzią, wydał rozkaz do natarcia.

Szwadrony 1 i 3, pod dowództwem ppor. Skawińskiego, rozwinięte w dwóch falach na lewo od wsi, a za nimi szwadron karabinów maszynowych, ruszyły na wzniesienia pod Żurominkiem. Wspierane były ogniem artylerii konnej spod Ignacewa oraz ogniem karabinów maszynowych 1 pułku szwoleżerów. Osłonę artylerii i odwód stanowił 2 szwadron pułku. Szwadrony rozwinęły się i ruszyły galopem na pierwszą linię nieprzyjaciela. Zostały tam przyjęte silnym ogniem piechoty oraz artylerii spod folwarku Żurominek. Mimo strat, szwadrony przebiły się przez linię nieprzyjaciela i dotarły galopem na wzgórze pod Żurominkiem. Zobaczyły przed sobą pułk kozaków, który, na ich widok, zatrzymał się w rozwiniętym szyku. Na pomoc szarżującym szwoleżerom przyszedł z prawego skrzydła por. Hejnich z częścią drugiego szwadronu. Szwoleżerowie pierwsi ruszyli na stojącego przeciwnika, ale kozacy nie pozostali bierni i ze swoim karabinem maszynowym na koniu ruszyli do ataku na białą broń. Nastąpiło starcie konne o zróżnicowanej formie. Nasi szwoleżerowie walczyli tą bronią, do której mieli większe zaufanie, strzelając i walcząc szablami. Ci, którym padły konie, walczyli pieszo. Przykładem takiej walki była postawa ppor. Witkowskiego, który, straciwszy konia, bronił się z grupką swoich ludzi, strzelając z rewolweru. Inicjatywa ataku i moralna przewaga ochotniczych szwadronów zadecydowały o powodzeniu i odparciu ataku kozaków. Uciekających kozaków skutecznie ścigał ogień karabinów maszynowych por. Jana Kossowskiego, który na taczance przebił się ulicami Żurominka na północny skraj tej miejscowości. Ostatnie starcie 1 i 3 szwadronu z nieprzyjacielską piechotą miało miejsce pod samą wsią Żurominek. Wieś została zdobyta, lecz dalszy pościg za nieprzyjacielem był niemożliwy z powodu nocnych przejść oraz szarży, po której konie ledwo dyszały. W tym czasie rozgrywała się walka pod wsią Dunaj. Tam 4 szwadron, dowodzony przez ppor. Jana Zarzyckiego, działając wspólnie z 1 pułkiem szwoleżerów, nacierał ławą na nieprzyjaciela. Bitwa ta, w której zjednoczyły się wysiłki całego pułku, była sprawdzianem kawaleryjskiego animuszu tych, którzy wskrzesili tradycje pospolitego ruszenia dawnej Rzeczypospolitej Polskiej w jego najpiękniejszym momencie. Korpus Gaja oraz 4 Armia sowiecka zostały ostatecznie zmuszone przez armię polską do szukania schronienia w Prusach Wschodnich. Dywizja płk. Dreszera przeszła na wschód od Mławy, a jej zadaniem było dozorowanie niemieckiej granicy.

Walki pościgowe na Wołyniu i manewr na Korzec

Pułk w czasie działań wołyńskich, zamykających wojnę polską, występuje w zmasowanej kawalerii, tworzącej Korpus Jazdy pod dowództwem płk Juliusza Rómmla. Działania te miały polegać na pościgu i tzw. „zakreśleniu szablą granic Polski”. Pułk, przywieziony z północnego frontu, wyładował się z transportu kolejowego w Chełmie i 11 września, po przejściu Bugu w Kosmowie, rozpoczął marsz pościgowy na wschód. Zaczepność oddziału w tym czasie charakteryzuje czyn szwoleżera Kujawskiego, który, wysłany na patrol na czele sekcji, pod ogniem nieprzyjaciela dotarł do drugiej linii, obsadzonej przez spieszoną kawalerię, zdobywając ciężki karabin maszynowy oraz pięciu jeńców. Pułk, idąc w straży przedniej IX Brygady Jazdy, stoczył szereg potyczek o przeprawy z tylnymi strażami kawalerii nieprzyjaciela. Podczas jednego ze starć z kozakami ginie dowódca 2 szwadronu rtm. Stanisław Starowójtow, podczas torowania przejścia dla pułku. 18 września pułk zajmuje Równe i zostaje przesunięty do Szpanowa, aby zabezpieczyć miasto od północnego wschodu.

25 września rozpoczęły się działania na Korzec. W dniu następnym stwierdzono obecność kolumny piechoty sowieckiej z artylerią w m. Kołowerła. Dowódca brygady, mając do dyspozycji 3 i 4 szwadron oraz ciężkie karabiny maszynowe 201 pułku, polecił im uderzyć na wroga, osłaniając jednocześnie manewr brygady od północy. Reszta pułku była w tym czasie na zwiadach. Szwadrony ruszyły kłusem za chowającą się w lesie piechotą, dopadając ją na leśnej polanie. Były to dwie roty, które osłaniały odwrót brygady „Płastunów”, uchodzącej na Słucz. Szwadrony trzeci i czwarty, wspierane ogniem karabinów maszynowych, ruszyły ławą na wieś. Natarcie naszych wojsk odrzuciło straż tylną wroga za Charałuch, co wznieciło popłoch w głównej kolumnie ich wojsk, przyspieszając ich odwrót. Dowódca brygady, nie zauważywszy zamiarów zaczepnych nieprzyjaciela, wysłał za nim w pościg 2 szwadron aż po rzekę Słucz. Po starciu, 3 i 4 szwadron odmaszerował na Korzec. Rtm. Juliusz Dreszer z 2 szwadronem nacierał na każdy stawiany opór przez straż tylną nieprzyjaciela, aż dopadł mostu na rzece pod Bielaczkami. Na południowym brzegu Słuczy pozostała jeszcze rota nieprzyjacielskiej piechoty, osłaniająca most. Pchor. Tadeusz Osiecki został posłany z plutonem szwoleżerów, aby odciąć z boku drogę, jaka pozostała osłonie do wycofania się. Wywiązała się na moście walka wręcz, w czasie której ginie ranny w pierś pchor. Osiecki, a plutonowy Wojciechowski zostaje ciężko ranny w nogi. Część pułku naciskała na wycofującą się brygadę sowiecką, która uszła za rzekę, zostawiając Korzec bez pomocy. Oddziały płk Dreszera zaatakowały miasto i zdobyły je manewrem wykonanym na tyły wroga.

Zagon na Korosteń

Po dojściu do Słuczy, nastąpił dziesięciodniowy okres przygotowawczy do szeroko zakrojonej akcji tzw. „zagon na Korosteń”, a jej wstępne zadanie miało polegać na oczyszczeniu wschodniego brzegu Słuczy. Sforsowanie rzeki miało miejsce pod Rohaczewem i Ostróżkiem. Obszar ten był dozorowany przez małe oddziały nieprzyjaciela. Pułk, wychodząc ze Smołdyszewa, miał za zadanie odrzucić sowiecką brygadę, stojącą po przeciwnej stronie rzeki w rejonie Nemylnia – Hulsk – Czernica. Rankiem 1 października 4 szwadron, wzmocniony ciężkimi karabinami maszynowymi, zajął i ubezpieczył przeprawę pod Ostróżkiem. Po pewnym czasie przeprawił się tam 1 i 2 szwadron. Rtm. Rudolf Dreszer z pierwszym szwadronem uderzył wzdłuż w

Zostań naszym fanem!

Pomóż nam się rozwijać! Polub nas na Facebooku! i śledź nas na X!