10 Brygada Kawalerii

10 Brygada Kawalerii

10 Brygada Kawalerii (10 BK) to duża jednostka kawalerii Wojska Polskiego, która funkcjonowała w latach 1921–1939, początkowo pod nazwą X Brygada Kawalerii. Powstała z połączenia kilku pułków kawaleryjskich oraz jednego dywizjonu artylerii konnej. W 1937 roku rozpoczęła reorganizację i przekształcenie w „oddział pancerno-motorowy”. Na początku wrześniowej kampanii 1939 roku była jedyną dużą jednostką motorową Wojska Polskiego, a także „jedyną polską wielką jednostką, która nie została rozbita ani rozproszona, ani nie dostała się do niewoli”.

Jednostka, dowodzona przez płk. Stanisława Maczka, brała udział w walkach na południowym odcinku polskiej obrony, początkowo jako mobilny odwód Armii „Kraków”. Po wysłaniu na front w rejon przełęczy beskidzkich, 3 września brygada stoczyła całodzienną bitwę pod Jordanowem. Pomimo ogromnej przewagi niemieckiej, żołnierze 10 BK zdołali zadać nieprzyjacielowi znaczne straty, zachowując przy tym spójność bojową. 7 września brygada została wycofana z frontu i skierowana do odwodu Armii „Małopolska” w rejon Rzeszowa.

Po utracie miasta, jednostka przebiła się przez linie niemieckie w rejonie Jarosławia i dotarła do Lwowa, gdzie w dniach 14–17 września uczestniczyła w obronie miasta. Po agresji ZSRR jednostka otrzymała rozkaz wycofania się w kierunku tzw. przedmościa rumuńskiego, a następnie, w obliczu postępów Armii Czerwonej, przekroczenia granicy z Węgrami. 19 września około 1,5 tysiąca żołnierzy brygady, wraz z resztą ciężkiego sprzętu, przekroczyło granicę na Przełęczy Tatarskiej i trafiło do obozów internowania.

Chociaż jednostka przestała istnieć, wielu jej żołnierzy zdołało wydostać się z obozów internowania i dotrzeć do Francji, gdzie w 1940 roku brygada została odtworzona jako 10. Brygada Kawalerii Pancernej. W 1942 roku na jej bazie sformowano w Wielkiej Brytanii 1 Dywizję Pancerną, która do końca II wojny światowej walczyła na froncie zachodnim we Francji, Belgii, Holandii i północnych Niemczech.

Historia

Okres przedwojenny

Początki brygady

Początki brygady datują się na 1921 rok, kiedy to w garnizonie w Przemyślu sformowano X Brygadę Jazdy. Nowo powstała jednostka podlegała dowódcy Okręgu Korpusu Nr X w Przemyślu.

W 1924 roku brygada została przemianowana na X Brygadę Kawalerii i podporządkowana dowódcy 4 Dywizji Kawalerii. W ramach reorganizacji:

  • 10 dywizjon artylerii konnej został podporządkowany dowódcy artylerii konnej 4 DK, płk. Antoniemu Heinrichowi.
  • 24 pułk ułanów włączono do nowo powstałej XVII Brygady Kawalerii.
  • 22 pułk ułanów włączono do 6 Samodzielnej Brygady Kawalerii.
  • W miejsce przeniesionych pułków brygada otrzymała 10 pułk strzelców konnych.

Po rozwiązaniu 4 DK w 1930 roku, brygada stała się samodzielna i przyjęła nazwę 10 Brygada Kawalerii.

Motoryzacja

W II Rzeczypospolitej, już w końcu lat 20. XX wieku dostrzegano potrzebę przekształcenia brygad kawalerii, które były niedostatecznie wyposażone w broń przeciwpancerną, przeciwlotniczą i artyleryjską, w nowoczesne jednostki zmotoryzowane. Motywacją była nie tylko taktyka, ale również koszty: utrzymanie brygady kawalerii w czasie pokoju wynosiło średnio 88 proc. kosztów utrzymania dywizji piechoty, co czyniło je mniej efektywnymi. Brygady motorowe mogłyby natomiast dorównywać dywizjom piechoty pod względem ognia.

Już w 1923 roku generał broni Tadeusz Rozwadowski postulował utworzenie oddziałów pancernych zdolnych do samodzielnych działań. W 1926 roku generał brygady Edmund Kessler zasugerował stworzenie mieszanej brygady szybkiej, a w 1929 roku generał dywizji Daniel Konarzewski wykazał, że koszty utrzymania brygad zmotoryzowanych byłyby niższe niż brygad kawalerii. W 1933 roku pułkownik Roman Saloni znowu proponował zorganizowanie brygady pancerno-motorowej.

Motoryzacja jednostek konnych była jednak procesem długotrwałym i kosztownym. Szacowano, że koszt utworzenia i wyposażenia pełnej dywizji pancernej na wzór tych formowanych w Niemczech czy ZSRR przekraczałby roczny budżet państwa. Dodatkowo, Polska nie dysponowała rozwiniętą siecią utwardzonych dróg, a samochody traktowane były jako dobra luksusowe z wysokimi podatkami. W 1938 roku w Polsce zarejestrowano zaledwie 34 324 samochody osobowe i ciężarowe (9,9 na 10 000 mieszkańców), co stawiało Polskę w niekorzystnej sytuacji w porównaniu do innych krajów.

14 listopada 1936 roku ppłk dypl. Stanisław Sadowski opracował referat „Oddziały motorowo-pancerne”, w którym stwierdził, że istnienie jednostek pancerno-motorowych u sąsiadów oraz intensywne badania nad ich organizacją i użyciem nakładają obowiązek stworzenia analogicznych jednostek w Polsce. W 1937 roku 10 Brygada Kawalerii została przekształcona w oddział pancerno-motorowy, zachowując jednak swoją nazwę i tradycję kawaleryjską.

W wyniku reorganizacji:

  • 20 pułk ułanów przeszedł do Kresowej Brygady Kawalerii.
  • 24 pułk ułanów powrócił do składu brygady.
  • 10 dywizjon artylerii konnej został rozformowany, a w jego koszarach utworzono szwadron łączności, pluton regulacji ruchu, dywizjon przeciwpancerny i dywizjon rozpoznawczy.

Nowym dowódcą brygady został płk dypl. Antoni Durski-Trzaska, a 10 czerwca 1937 roku szef Departamentu Kawalerii MSWojsk zatwierdził opracowanie podpułkownika dyplomowanego Kazimierza Dworaka zatytułowane „Użycie i działanie kawalerii zmotoryzowanej”. Praca ta trafiła do 10 BK w liczbie 60 egzemplarzy.

Pomimo planów doposażenia jednostki w silny komponent pancerny, ostatecznie 10 Brygada otrzymała wsparcie w postaci dwóch kompanii czołgów lekkich i jednej czołgów rozpoznawczych. Podczas późniejszej mobilizacji liczba czołgów została ograniczona do jednej kompanii, a jednostka nie otrzymała oddziału samochodów pancernych do dalekiego zwiadu. Największą część wojsk brygady stanowiły oddziały piechoty zmotoryzowanej (45 proc.), podczas gdy oddziały pancerne stanowiły zaledwie 4,5 proc. stanu osobowego jednostki. Problemy z organizacją jednostki wynikały także z faktu, że jej pododdziały były rozdzielone pomiędzy pięć różnorodnych Dowództw Okręgu Korpusu. Dopiero w 1939 roku 10 BK została podporządkowana Dowództwu Broni Pancernych M.S.Wojsk.

W 1938 roku podczas manewrów wojskowych na Wołyniu przećwiczono działania zaczepne z udziałem brygady, które wypadły niezbyt pomyślnie ze względu na słaby potencjał ofensywny jednostki.

W czerwcu 1938 roku nastąpiła kolejna znacząca reorganizacja obu pułków brygady, które otrzymały po jednym szwadronie rozpoznawczym, składającym się z plutonu tankietek TK – TKS, plutonu przeciwpancernego i plutonu motocyklistów. Niestety, tankietki w szwadronach rozpoznawczych były przydzielane tylko na wypadek ćwiczeń.

1 lipca 1938 roku sformowano Dywizjon Rozpoznawczy 10 Brygady Kawalerii.

20 września 1938 roku brygada została przetransportowana kolejowo na Śląsk Cieszyński i podporządkowana dowódcy SGO „Śląsk”, gen. bryg. Władysławowi Bortnowskiemu. SGO „Śląsk” miała być użyta w zależności od potrzeb, albo do demonstracji siły, albo do działań zbrojnych. Gdy 2 października 1938 Wojsko Polskie przekroczyło Olzę, 10 BK pozostała w odwodzie. Pułkownik Dworak, dowódca 24 pułku ułanów, został mianowany dowódcą Oddziału Wydzielonego (OW) 10 BK, który miał za zadanie zajęcie kluczowego węzła komunikacyjnego – Bogumina. Wyjazd OW nastąpił 8 października, a węzeł został zdobyty następnego dnia, co zaskoczyło Niemców. 16 października brygada została cofnięta do Bielska, gdzie stanowiła odwód SGO „Śląsk”.

31 października 1938 dowództwo brygady objął pułkownik dyplomowany Stanisław Maczek, dotychczasowy dowódca piechoty dywizyjnej 7 Dywizji Piechoty w Częstochowie, a w czasie wojny z bolszewikami dowódca batalionu szturmowego 1 Dywizji Jazdy.

Pułkownik Maczek nie był związany z Legionami Polskimi, co wpłynęło na brak poparcia politycznego w kręgach Sanacji. John McGilvray sugeruje, że nadanie dowództwa brygadzie Maczkowi było próbą odsunięcia niewygodnego oficera na boczny tor.

W ramach mobilizacji alarmowej, zgodnie z planem mobilizacyjnym „W”, brygada została uzupełniona rezerwistami powołanymi na ćwiczenia między 15 a 23 marca 1939. Naczelny Wódz skierował ją w rejon Rzeszowa, gdzie miała osłaniać mobilizację głównych sił Wojska Polskiego. W planie operacyjnym „Zachód” z marca 1939 brygada była przeznaczona dla odwodowej Armii „Warszawa” (później Armii „Prusy”) z rejonem koncentracji w Łowiczu.

W połowie sierpnia, na rozkaz Ministra Spraw Wojskowych, brygada została wysłana w rejon Krakowa, gdzie – wraz z 11 i 45 Dywizją Piechoty – stworzyła główny odwód Armii „Kraków”. Brygada dotarła do Krakowa rankiem 15 sierpnia i została rozlokowana na zachód od miasta, po obu stronach Wisły, w rejonie Bronowic, Woli Justowskiej (gdzie mieściło się dowództwo brygady), Liszek i Skawiny.

Do wybuchu wojny trwało szkolenie żołnierzy, w tym także rezerwistów powołanych pod broń w sierpniu. Organizowano próbne alarmy przeciwlotnicze oraz pracowano nad zgraniem poszczególnych pododdziałów brygady, a także kompletowano brakujące mundury, amunicję i samochody ciężarowe. Płk Maczek prowadził rozpoznanie rejonów, w których jednostka mogła być użyta, oraz rozmowy z dowódcami stacjonujących tam oddziałów.

Udział w kampanii wrześniowej

Walki w Beskidach

Tuż przed szóstą rano 1 września brygada została postawiona w stan alarmu. Już w pierwszych godzinach niemieckiego natarcia stało się jasne, że siły Armii Kraków są atakowane na całym froncie przez nie mniej niż 10 bądź 11 niemieckich dywizji, w tym dwie pancerne i jedną zmotoryzowaną. Największe zagrożenie stanowiło silne niemieckie zgrupowanie pancerne, które uderzało od strony słowackich Tatr w kierunku Jordanowa i Chabówki, a jego przełamanie słabych pozycji obronnych mogło doprowadzić do wyjścia nieprzyjaciela na tyły polskich wojsk i zdobycia Krakowa.

Wobec tej sytuacji gen. Szylling podjął decyzję o użyciu 10 BK na tym odcinku, bez pytania o zgodę naczelnego dowództwa. Półtorej godziny później brygada otrzymała rozkaz szybkiego zamknięcia nieprzyjacielowi wyjścia z doliny Czarnego Dunajca i zatrzymania niemieckich wojsk przed Myślenicami i Dobczycami. Pod jej dowództwo przekazano 1 pułk piechoty KOP z 1 Brygady Górskiej oraz 12 pułk piechoty. Brygada około południa wyruszyła z miejsc postoju na południe, a do wieczora wszystkie jej siły znalazły się na pozycjach 1 pułku piechoty KOP pod Jordanowem i Chabówką. Płk Maczek obsadził kluczową pozycję, Wzgórze Wysoka oraz Górę Ludwiki przed Jordanowem, siłami 24 pułku ułanów, wspieranym przez kompanię szkolną 1 pułku, dywizjon przeciwpancerny oraz 16 dywizjon artylerii motorowej i pociąg pancerny nr 51, reszta brygady pozostała w drugim rzucie i w odwodach w rejonie Krzeczowa, Lubnia i Suchej.

Jeszcze tego samego wieczora polskie wojska odparły z ciężkimi stratami pierwsze uderzenie niemieckiego XXII Korpusu. Płk Maczek zarządził nocne uderzenie na niemiecki oddział pancerny w Spytkowicach, jednak nie przyniosło ono większych efektów, poza zdobyciem jeńców i książki kodowej niemieckiej 2 Dywizji Pancernej.

2 września zacięte walki o wzgórze Wysoka toczył 24 pułk ułanów oraz szwadron przeciwpancerny. Po południu Niemcom, za cenę dużych strat w wyniku polskich kontrataków, udało się zdobyć wzgórze. Pod Chabówką 1 pułk KOP zatrzymał niemiecką 4 Dywizję Lekką. Brygada wykonała swoje zadanie, zatrzymując niemiecki XXII Korpus Armijny i zadając mu znaczne straty (zniszczenie około 50 czołgów). Jednak już wieczorem 2 września stało się jasne, że postępy niemieckich sił na innych odcinkach polskiej obrony, zwłaszcza w rejonie Nowego Targu, czynią dalszą walkę pod Jordanowem bezcelową. W nocy z 2 na 3 września brygada wycofała się na północ od doliny Skawy, zamykając przejścia do Krzeczowa, Łętowni i Zarytego. Ruch ten współgrał z odwrotem niemal wszystkich wojsk armii, zarządzonym przez gen. Szyllinga.

3 września toczyła całodniowy bój w rejonie Krzeczowa i Mszany Dolnej. Mimo ponawianych ataków pancernych, wspartych bombardowaniem artyleryjskim i lotniczym, siły brygady wytrwały na stanowiskach. Po południu lewe skrzydło 10 pułku strzelców konnych zostało zaatakowane przez duże siły Niemców, na które z kolei uderzyła 121 kompania Vickersów, co pozwoliło zlikwidować włamanie. Do wieczora sytuacja brygady znacznie się skomplikowała: niemiecki 3 pułk pancerny zagroził okrążeniem polskich pozycji od strony Łętowni, a gros 2 Dywizji Pancernej ponawiało ataki na Krzeczów, a 4 Dywizja Lekka wraz z oddziałami piechoty górskiej spychała 1 pułk KOP w kierunku Mszany, którą polskie wojska utrzymały z najwyższym trudem i za cenę ogromnych strat. W tej sytuacji rozkaz dowódcy armii na kolejny dzień przewidywał możliwość wycofania 10 Brygady, o ile tylko zdoła osłonić resztę wycofujących się za Wisłę i Dunajec wojsk polskich od południa i zamknąć kierunek na Dobczyce i Myślenice. Formalnie „zgrupowanie płk. Maczka” podporządkowano tego dnia Grupie Operacyjnej „Boruta”, jednak w praktyce gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz początkowo nie miał możliwości nawiązania kontaktu z płk. Maczkiem.

Nocą z 3 na 4 września płk Maczek przygotował plan przeciwnatarcia, mającego odciążyć atakowany 1 pułk KOP, a jednocześnie zadać nieprzyjacielowi poważne straty. W tym celu kierunek przez Pcim na Myślenice pozostawił obsadzony jedynie niewielkimi siłami, natomiast gros sił brygady przesunął transportem kołowym naokoło Pasma Glichowca. Wykorzystując swoją mobilność, brygada przez Myślenice i Dobczyce dotarła w rejon Kasiny Wielkiej, gdzie po 60-kilometrowym marszu zajęła pozycje do przeciwnatarcia na pasma wzgórz otaczających tę wieś. Nim jednak atak się rozpoczął, w nocnym natarciu 4 Dywizja Lekka wyparła 1 pułk piechoty KOP z Mszany Dolnej w kierunku Kasiny i Woli Skrzydlańskiej.

O świcie zaczęła się niezwykle zacięta walka o wzgórza wokół Kasiny. Walki, ze zmiennym szczęściem, toczyły się do zapadnięcia zmroku. Poranne natarcie wzmocnionego dwiema kompaniami czołgów 24 pułku ułanów zaskoczyło Niemców szykujących się do ataku na pozycje pokonanego, jak przypuszczali, przeciwnika. Udało się wyprzeć ich ze wzgórz na południowy zachód od Kasiny, a następnie z grzbietu górskiego na północny wschód od Mszany Dolnej. Po początkowym odwrocie, 4 Dywizja Lekka przeszła do kontrataku: pierwsze natarcie na polskie pozycje odparto, jednak kolejne, wsparte huraganowym ogniem artylerii i znaczną ilością czołgów, wypchnęło siły 24 pułku z powrotem na pozycje wyjściowe na północ od Kasiny Wielkiej. Pozycję tę udało się utrzymać do końca dnia, jednak 4 Dywizja Lekka uzyskała ostatecznie możliwość wyjścia z dolin górskich w kierunku na Tymbark, co stanowiło strategicznie ważne miejsce styku pomiędzy armiami „Kraków” i „Karpaty”. Udało się jednak powstrzymać jej marsz o kolejny dzień, co miało kluczowe znaczenie dla dalszych losów armii „Kraków”, której większość sił znajdowała się wciąż na wysokości Krakowa. Tego dnia stracono 2 czołgi typu Vickers E i kilka tankietek typu TKS.

Walki wokół Myślenic

Choć dotychczas siły brygady były wykorzystywane przez dowódcę armii do opóźniania postępów niemieckich w dolinach Beskidów, kwadrans przed północą 3 września marszałek Edward Śmigły-Rydz rozkazał gen. Szyllingowi wycofanie jej do Tarnowa „gdy tylko położenie na to pozwoli”. Nowy rozkaz był w sprzeczności z wcześniejszymi rozkazami, więc gen. Szylling go zignorował. Ostatecznie nakazał Grupie Operacyjnej „Boruta” uporczywą obronę linii Skawina – Myślenice – Kasina Wielka, aby uniemożliwić nieprzyjacielowi wyjście na tyły zaplanowanych linii obronnych na Dunajcu. Następnie wojska grupy, w tym 10 Brygada Kawalerii, miały przejść za Dunajec, pod rozkazy Armii „Karpaty” gen. Kazimierza Fabrycego. Brygada płk. Maczka miała stać się głównym odwodem armii.

4 września gen. Boruta-Spiechowicz przekazał płk. Maczkowi dodatkowe siły: kombinowany 156 pułk piechoty, 5 pułk artylerii ciężkiej oraz II batalion 2 pułku piechoty KOP (dawny batalion KOP „Wilejka”). W praktyce jedynie ostatnia wymieniona jednostka osiągnęła zdolność bojową. Rozkazał także dalsze osłanianie armii od południa, ponieważ od wypełnienia zadań postawionych przed 10 Brygadą zależał los wszystkich podległych mu jednostek. Zgodnie z rozkazami płk. Maczka, 24 pułk ułanów miał nadal opóźniać postępy 4 Dywizji Lekkiej, podczas gdy na kierunku myślenickim II baon 2 pp KOP miał wykonać wypad do doliny Raby w rejonie Pcimia, a w tym samym czasie siły 10 pułku strzelców konnych miały uderzyć na Pcim od północy. Pozostałe siły brygady miały ubezpieczać tę akcję, trzymając rygiel obrony w trójkącie Myślenice – Wiśniowa – Skrzydlna.

Poranne natarcie 10 pułku strzelców konnych odrzuciło straż przednią 2 Dywizji Pancernej poza Pcim, jednak już około 9:00 siły dywizji przeszły do kontrataku w kierunku Myślenic, a w boju wsparły je pododdziały 3 Dywizji Górskiej. 10 pułk został zmuszony do wycofania się w rejon Stróży. Jednocześnie napór niemieckiej 7 Dywizji Piechoty zagrażał Myślenicom od strony Sułkowic; w ciężkiej sytuacji znalazły się także siły brygady osłaniające pozostałe kierunki, a także siły całej Grupy Operacyjnej „Boruta”, naciskanej od zachodu przez cztery niemieckie dywizje piechoty. Wszystkie siły pod dowództwem płk. Maczka toczyły do wieczora ciężkie walki na całej długości frontu. Ostatecznie w wyniku koncentrycznego natarcia Niemcy zdobyli Pcim, a broniące go 12 pp, 2 pp KOP i 10 psk zmuszone zostały do odwrotu, ponosząc przy tym dotkliwe straty.

2 Dywizja Pancerna kontynuowała natarcie na Dobczyce, co groziło okrążeniem sił 10 Brygady Kawalerii od północy, południa i zachodu; elementy 4 Dywizji Lekkiej częściowo obejmowały siły brygady od wschodu. Po pięciu dniach uporczywej obrony przełęczy górskich, 10 Brygada Kawalerii została zmuszona do odwrotu w kierunku Nowego Wiśnicza. Wraz z całą grupą operacyjną jej siły odskoczyły nocą na linię Niepołomice – Kłaj – Bochnia. Mimo olbrzymiej przewagi Wehrmachtu, który rzucił na kierunek grupy gen. Boruty-Spiechowicza dwie dywizje pancerne i cztery dywizje piechoty oraz dużą liczbę samolotów bombowych, siły brygady wraz z przydzielonymi jej jednostkami zdołały osłonić południowe skrzydło Armii „Kraków”, co umożliwiło wycofanie dużej części jej sił dalej na wschód. Mimo skutecznej obrony i zachowania przez brygadę zdolności bojowej, w kolejnych dniach istniało ryzyko odcięcia południowego zgrupowania armii od reszty polskich sił i ich unicestwienia; 5 września zakończył się jednak pierwszy etap obrony, znany w polskiej historiografii jako bitwa graniczna.

W odwrocie na wschód

Postępy Niemców pod Myślenicami zmusiły brygadę do odwrotu w kierunku Nowego Wiśnicza. 6 września w Nowym Wiśniczu i Bochnii brygada walczyła z niemieckimi oddziałami 2 Dywizji Pancernej i 4 Dywizji Lekkiej, jednak musiała opuścić obie miejscowości.

7 września osłaniała odwrót 6 Dywizji Piechoty i 21 Dywizji Piechoty Górskiej. Następnie otrzymała rozkaz przejścia do odwodu Armii „Małopolska”. W chwili przejścia brygady do odwodu jej straty w sprzęcie i ludziach oceniano na 40–50 procent stanu wyjściowego. 8 września siły jednostki znajdowały się w rejonie Mielca. Dostała wówczas rozkaz przejścia do odwodu w rejon Rzeszowa i osłony odwrotu 24 Dywizji Piechoty na kierunku Dębica – Jarosław. Tego samego dnia, po walkach z niemiecką 2 Dywizją Pancerną, brygada oddała Rzeszów i wycofała się pod Łańcut. 9 września pod Łańcutem odparła pierwsze natarcie niemieckie. Pod Albigową Niemcy przełamali jednak skrzydło polskiej obrony, a dopiero kontratak kompanii TKS i dywizjonu rozpoznawczego ich odrzucił. Późnym wieczorem, wobec groźby okrążenia, brygada opuściła Łańcut i przeszła za San w rejon miejscowości Makowisko – Ryszkowa Wola. 10 września walczyła w rejonie Jarosławia. Po przeprawieniu się niemieckich oddziałów zmotoryzowanych przez San pod Radymnem, brygada początkowo odrzuciła niemieckie wojska na pozycje wyjściowe, jednak ostatecznie otrzymała rozkaz wycofania się przez Krakowiec na Lwów z powodu groźby oskrzydlenia przez wojska niemieckie, które przeprawiły się przez rzekę dalej na południe. W ciągłym kontakcie z nieprzyjacielem brygada cofała się nocą, za dnia tocząc walki opóźniające. M.in. 12 września przez cały dzień walczyła w rejonie Niemirowa i Jaworowa, po czym wieczorem odskoczyła w Lasy Janowskie. Tam brygada zostawiła niewielki oddział wydzielony w sile jednego dywizjonu z 10 psk wzmocnionego baterią dział przeciwpancernych, a resztą sił skierowała się w kierunku Żółkwi z zadaniem osłony Lwowa od północy, w szczególności z kierunku Rawy Ruskiej i Krechowa. Do tego momentu płk Maczek oceniał straty swojej jednostki na 70 proc. sprzętu i 60 proc. siły żywej.

Po drodze w Żółkwi do brygady dołączyły szwadrony, które oderwały się od jednostki podczas walk wokół Łańcuta i dogoniły ją 13 września okrężną drogą przez Biłgoraj, Tomaszów, Bełz i Mosty Wielkie. Kilka dni wcześniej Wódz Naczelny obiecał dowódcy nowo utworzonego Frontu Południowego gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu przydział czołgów dla brygady, która miała zostać wzmocniona trzymanym dotąd w odwodzie przez Naczelnego Wodza 12 batalionem pancernym (przemianowanym w toku mobilizacji na 21 batalion czołgów lekkich), jednak ostatecznie uzupełnienia w postaci czołgów Renault R-35 nigdy nie nadeszły. Sam Sosnkowski planował wykorzystać część brygady do przebicia się do Przemyśla, jednak po naradzie z płk. Maczkiem odstąpił od tego zamiaru z uwagi na pilne potrzeby uzupełnienia, odpoczynku i dostaw materiałów pędnych. Ostatecznie skierował brygadę na przedpola Lwowa, skąd miała wyjść mu naprzeciw, gdy przebijał się do miasta z wojskami, które planował przyprowadzić z Przemyśla i okolic. Rozkaz ten powtórzył Maczkowi również gen. Władysław Langner, dowódca obrony Lwowa, podczas narady w Dowództwie Okręgu Korpusu wieczorem 12 września. Langner wzmocnił także brygadę luźnymi jednostkami operującymi na północ od Kanału Rządowego.

14 i 15 września oddziały brygady pozostawały przeważnie bez styczności z nieprzyjacielem, po raz pierwszy od dwóch tygodni zyskały czas na odpoczynek i uzupełnienie amunicji i paliwa. Poszczególne jednostki brygady zajęły pozycje w samej Żółkwi, jak również w okolicznych miejscowościach (m.in. w Kulikowie, Soposzynie, Smerekach, Jaryczowie Nowym i Starym), a w Krechowie i Dobrosinie wydzielone oddziały urządziły zasadzki na nadciągające wojska niemieckiej 4 Dywizji Lekkiej. Tam też do brygady na powrót dołączyły kolejne jednostki, które zagubiły się w chaosie walk na linii Sanu i odwrotu spod Kolbuszowej, m.in. część taborów i szwadron czołgów rozpoznawczych TKF.

Walki w obronie Lwowa

Wieczorem 13 września sztab brygady otrzymał meldunek o zajęciu przez Niemców Zboisk i okolicznych wzgórz górujących nad lwowskimi przedmieściami i drogą do Żółkwi. Brygada została odcięta od reszty polskich wojsk organizujących obronę miasta, dlatego zadanie odbicia Zboisk z rąk niemieckich uznano za priorytet. Pierwsze natarcie na miejscowość i górujące nad nią wzgórze 324 rozpoczęło się około 14:00 14 września, jednak załamało się w ogniu obrony niemieckiej. Po niepowodzeniu płk. Maczek zarządził ponowienie ataku, tym razem nocą i z użyciem większych sił. Natarcie rozpoczęło się około 2:00 15 września i z zaskoczenia zdobyło Zboiska, jednak zdobycie strategicznego wzgórza nie powiodło się. Po całodziennej bitwie wojska polskie zmuszone zostały do odwrotu na pozycje wyjściowe, utracono również zdobyte nad ranem miejscowości. W walkach po stronie polskiej poległo kilku oficerów i 50–60 żołnierzy, ranny został również dowodzący atakiem ppłk. Zygmunt Moszczeński, udało się jednak rozpoznać siły i ugrupowanie przeciwnika, którym okazała się 1 Dywizja Górska.

W tej sytuacji płk Maczek zdecydował o ponowieniu natarcia kolejnego dnia, tym razem z użyciem wszystkich dostępnych sił. Nad ranem 16 września 10 psk wzmocniony kompanią kolarzy 11 DP z Grupy „Żółkiew” i szwadronem ppanc zaatakował Zboiska i wzgórze 324, z kolei 24 pułk ułanów, wzmocniony szwadronem przeciwpancernym, ruszył przez grzbiet Michałowszczyzna w celu ataku pozycji niemieckich na wzgórzu od północy, a grupa kawaleryjska rtm. Murasika zaatakowała wzgórze od tyłu, przedostawszy się przez linie niemieckie w Lasach Brzuchowickich. Całość natarcia wspierała dostępna artyleria (trzy baterie) oraz 15 zdatnych jeszcze do użycia tankietek TKS. W toku natarcia ponownie udało się opanować Zboiska, okazało się także, że niemieccy strzelcy górscy nie dysponują bronią przeciwpancerną, dzięki czemu tankietki zadały im spore straty. Wprawdzie strategicznie położonych wzgórz nie udało się opanować z marszu, ale zostały one odcięte. Po południu niemieckie samoloty transportowe próbowały z niewielkiej wysokości zrzucać zasobniki z amunicją, żywnością i lekami dla okrążonych strzelców górskich, jednak duża ich część wpadła w ręce polskie. W toku ciężkich walk żołnierzom brygady udało się utrzymać Zboiska i zdobyć grzbiet Michałowszczyzna, jednak 24 pułk ułanów stracił ośmiu oficerów i stu szeregowych, ciężko ranny został także dowódca 10 psk, ppłk Janusz Bokszczanin.

Mimo że do brygady nie dotarło planowane wsparcie w postaci obiecanego jej 21. batalionu czołgów lekkich, a siły polskie broniące Lwowa nie mogły jej udzielić żadnego wsparcia, płk Maczek zdecydował o kontynuowaniu natarcia. Od wziętych do niewoli jeńców dowiedział się, że sytuacja okrążonych strzelców 1 Dywizji Górskiej jest tragiczna, brakuje im żywności i amunicji, ponieśli też ogromne straty w dwóch poprzednich natarciach. Trzeci atak rozpoczął się o 5:00 17 września i wzięły w nim udział wszystkie siły, jakimi dysponował płk Maczek, z wyjątkiem trzymanego w odwodzie batalionu saperów brygady i niewielkiego oddziału wydzielonego pozostawionego w Żółkwi dla osłony na wypadek natarcia zbliżającej się 2 Dywizji Pancernej. Równolegle w tyły wojsk niemieckich w rejonie Hołoska Wielkiego uderzyły siły rtm. Murasika, co dodatkowo pogłębiło chaos w szeregach niemieckich. Ostatecznie 17 września, około godziny 16, Wzgórze 324 zostało opanowane, za cenę znacznych strat. Łączne straty brygady w trzydniowych walkach o Zboiska i górujące nad nim wzgórza przekroczyły 300 zabitych, rannych i zaginionych.

Jednak wkrótce potem dowódca obrony Lwowa, gen. Władysław Langner, zarządził zluzowanie brygady z nowo zdobytych pozycji przez piechotę i przesunięcie jej na tyły, w rejon Jaryczowa Nowego, a na wieczornej naradzie poinformował płk. Maczka i jego sztab o wkroczeniu wojsk ZSRR do Polski. Rozkazał brygadzie odejście spod Lwowa i przejście za Dniestr na tzw. przedmoście rumuńskie, w rejon Halicza. Brygada wyruszyła spod Lwowa jeszcze przed północą tego samego dnia, a przed świtem 18 września dotarła przez Kurowice i Przemyślany do Halicza. Tam czekał na płk. Maczka oficer łącznikowy z Naczelnego Dowództwa, który nakazał kontynuowanie marszu w stronę Stanisławowa. Płk Ludwik Rudka przekazał dowództwu brygady rozkaz szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacława Stachiewicza, zgodnie z którym brygada, wraz z całym sprzętem, miała przekroczyć granicę węgierską.

Ewakuacja na Węgry i dalsze losy

Mimo trzech tygodni ciągłych walk opóźniających, kontrataków i odwrotów, brygada wciąż zachowała większość swojej siły bojowej. Wieczorem 18 września pierwsze jednostki brygady dotarły na Przełęcz Tatarską w okolicach Tatarowa, a kolejne dołączyły do nich nocą. Wczesnym rankiem 19 września siły 10 Brygady Kawalerii przekroczyły granicę jako zwarta jednostka, w porządku bojowym, z sztandarami i kilkoma wciąż nadającymi się do akcji tankietkami, na czele z płk. dypl. Stanisławem Maczkiem.

Nie jest jasne, ilu żołnierzy i oficerów przekroczyło granicę. Wkrótce po zakończeniu kampanii wrześniowej płk Maczek ocenił, że na Węgry udało się około 100 oficerów i około 2000 szeregowych, w wydanych w 1961 roku wspomnieniach „Od podwody do czołga” pisał jednak, że w toku walk stan brygady zmniejszył się do około 1500 żołnierzy. Franciszek Skibiński, oceniając po wojnie, stwierdził, że granicę przekroczyło około 60 procent oryginalnego stanu osobowego jednostki, wynoszącego około 3000 osób.

Po przekroczeniu granicy brygada została skierowana przez wojska węgierskie do Beregszasz. Początkowo żołnierze i oficerowie wierzyli, że będą mogli bez przeszkód przedostać się wraz ze sprzętem do Francji, jednak po pertraktacjach z lokalnym dowództwem 7 Brygady Honvedów oraz przedstawicielami poselstwa RP w Budapeszcie, płk Maczek ostatecznie zgodził się na rozbrojenie swoich wojsk i internowanie żołnierzy zgodnie z międzynarodowym prawem. Uzyskał jednak ciche zapewnienie od władz węgierskich, że nie będą one przeciwstawiały się przedostaniu się polskich żołnierzy do Francji, pod warunkiem, że ewakuacja zostanie przeprowadzona bez rozgłosu i w niewielkich grupach.

Po złożeniu broni pułki zachowały po kilka samochodów, kuchnie polowe, magazyny żywności oraz wyposażenie medyczne i kancelarii pułkowej,