Dramatyczna eksmisja niepełnosprawnej matki i syna po 25 latach

W Bystrzycy Dolnej doszło do dramatycznej sytuacji, w której niepełnosprawna kobieta i jej syn zostali eksmitowani z budynku PKP, który przez 25 lat był ich domem. Eksmisja, choć odbyła się zgodnie z prawem, ujawnia szereg problemów społecznych i ludzkich dramatów, które wymagają natychmiastowej interwencji.

Trudna sytuacja rodziny

Po śmierci męża pani Barbary, życie matki i syna stało się niezwykle trudne. Od tamtej pory oboje żyli dzięki wsparciu sąsiadów i znajomych, zajmując stary budynek stacji kolejowej. Niestety, 8 kwietnia doszło do eksmisji, a ich dobytek został wystawiony na ulicę przez komornika. „Resztę rzeczy wywieziono do kontenerów, do śmieci,” relacjonował Piotr Mosiądz, syn pani Barbary.

Wsparcie sąsiedzkie i niepewność

Jacek Kozina, znajomy rodziny, podkreślił, że znał ich przez co najmniej 20 lat. „Oni boją się zmiany środowiska, boją się obcych ludzi,” mówił o pani Barbarze, która jest osobą wycofaną. Wsparcie sąsiadów było nieocenione, zwłaszcza że pani Basia otrzymywała niewielką zapomogę z MOPS-u, która szybko się kończyła.

Problemy z mieszkaniem

Rodzina miała zaległości w czynszu, a wyrok eksmisyjny zapadł w 2011 roku, gdy Piotr był jeszcze dzieckiem. Wydawało się, że przez wiele lat PKP S.A. zapomniało o ich istnieniu, aż do momentu, gdy linia kolejowa została ponownie otwarta. „Myślę, że ten walor estetyczny mógł mieć znaczenie, że dopiero po tych 14 latach doszło do eksmisji,” ocenił adwokat Ernest Ziemianowicz.

Wstrząsające okoliczności eksmisji

Eksmisja odbyła się w sposób, który wzbudził wiele emocji. Piotr relacjonował, że nie miał pojęcia, co się dzieje. „Brama cała rozwalona, przez drzwi się włamali,” mówił o brutalności sytuacji. Po eksmisji, pani Basia i jej syn zostali skierowani do hotelu, jednak okazało się, że rezerwacja została odwołana. „Byłem w wielkim stresie, oszołomiony,” przyznał Piotr.

Dramat po eksmisji

Po eksmisji, pani Barbara spędziła pierwszą noc na ławce w ogrodzie, w mroźnych warunkach. „Wzięłem ją stamtąd, była soplem lodu,” relacjonował Jacek Kozina. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, gdy pani Barbara została zabrana przez policję z komórki sąsiada.

Reakcje i odpowiedzialność

Rzecznik prasowy PKP S.A. w swoim oświadczeniu podkreślił, że spółka wykazała dobrą wolę w relacjach z lokatorami, dodając, że eksmisja mogła rozpocząć się wcześniej. „Zadłużeni lokatorzy samodzielnie, w obecności komornika, podjęli decyzję, że nie będą korzystać z tymczasowego lokum,” poinformował Michał Stilger.

Perspektywy na przyszłość

Wydaje się, że sytuacja pani Barbary i Piotra nie powinna mieć miejsca w Polsce w 2025 roku, gdzie każdy powinien mieć dostęp do pomocy społecznej. „Nie mieliśmy wiedzy, że taka eksmisja będzie,” mówiła Dorota Waliszak, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Świdnicy. Obiecała, że do czerwca rodzina otrzyma lokal od gminy, co daje nadzieję na lepszą przyszłość.

Źródło: polsatnews.pl
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zostań naszym fanem!

Pomóż nam się rozwijać! Polub nas na Facebooku! i śledź nas na X!