Niecodzienna sytuacja z Kwalifikowaną Usługą Rejestrowanego Doręczenia Elektronicznego, w skrócie KURDE, zyskała ostatnio na popularności. Kto by pomyślał, że coś tak niewinnego jak elektroniczne doręczenia może wywołać takie zamieszanie? Opowieść ta przypomina odcinek „Świata według Kiepskich”, w którym Ferdynand wpadłby na pomysł stworzenia własnej usługi – jednak to się dzieje naprawdę i jest źródłem wielu kontrowersji.
Od Stanów Zjednoczonych do Polski
Wszystko zaczęło się od inspiracji zza oceanu. W USA powstał Departament do spraw Efektywności Rządu, czyli DOGE. Choć brzmi to niewinnie, w skrócie sytuacja nabiera innego wymiaru. Nasze KURDE, które zostało wprowadzone w polskim prawie w 2020 roku, również nieuchronnie budzi skojarzenia. I to nie tylko ze względu na brzmienie.
Coś się nie zgadza?
Ministerstwo Cyfryzacji przyznaje, że skrót KURDE pojawił się w ustawie o doręczeniach elektronicznych, ale nie zamierza go promować. Monika Gembicka z biura komunikacji zapewnia, że resort korzysta z bardziej neutralnych alternatyw, takich jak:
- Publiczna Usługa Rejestrowanego Doręczenia Elektronicznego
- Publiczna Usługa Hybrydowa
- Kwalifikowana Usługa RDE
Nie da się ukryć, że KURDE, mimo swojego nieoficjalnego statusu, zaczął żyć własnym życiem. Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk nie ma wątpliwości: „To nie przystoi”. W końcu, jak zauważa autor petycji, instytucje publiczne powinny przywiązywać wagę do powagi swoich nazw.
Reakcje i kontrowersje
W obliczu rosnącego niezadowolenia, niektórzy zaczęli składać petycje do Sejmu, domagając się interwencji w celu wprowadzenia regulacji dotyczących nadawania nazw i skrótów urzędowych. Niektórzy twierdzą, że KURDE to tylko przypadkowa gra słów, inni – że jest to poważny problem. A co na to internauci? W sieci pojawiły się memy i żarty, które pokazują, jak absurdalna może być sytuacja:
- „O kurde, znowu KURDE się zepsuło!”
- „KURDE, ale ten system nie działa!”
- „Czy KURDE to nowy hit w urzędach?”
Jak widać, nie brakuje śmieszkowania, które wcale nie pomaga w rozwiązywaniu sprawy. A co z powagą instytucji? Jak mówi jeden z internautów, „może lepiej, żeby usługi działały, zamiast przejmować się nazwami?”
Co dalej?
Na koniec, wyobraźcie sobie, co by było, gdyby Kwalifikowana Usługa Rejestrowanego Doręczenia Elektronicznego Bezpośrednio Efektownie Listy Eliminującą, w skrócie KURDE BELE, stała się rzeczywistością. Wybierając się na zakupy w urzędzie, moglibyśmy usłyszeć: „O kurde, nie ma już KURDE BELE!”
To wszystko pokazuje, że czasami absurdalne sytuacje mogą prowadzić do poważnych dyskusji. KURDE stało się symbolem, które przeszło do historii polskiego urzędnictwa, a może i do serc internautów. Czy to dobrze, czy źle? Czas pokaże.