Policja w Krakowie podejmuje walkę z niebezpiecznymi e-pojazdami na ulicach miast

W miastach w Polsce elektryki na dwóch kółkach stają się coraz większym zagrożeniem. Ktoś powie, że to tylko rowery, ale po bliższym przyjrzeniu się sprawie, okazuje się, że wiele z tych „rowerów” wcale nimi nie jest. I o tym warto porozmawiać, bo sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli.

Nie tylko na trasach rowerowych

W Krakowie, gdzie służby wzięły się za elektryczne pojazdy jednośladowe, sytuacja stała się na tyle poważna, że policja musiała interweniować. Funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego przeprowadzili działania mające na celu zwrócenie uwagi na problem, który dla wielu mieszkańców wydaje się wręcz niezauważalny. Ale w rzeczywistości:

  • Wielu kierowców jeździ na „elektrykach”, które technicznie nie powinny być klasyfikowane jako rowery.
  • Niektórzy z nich osiągają prędkości znacznie przekraczające dozwolone 25 km/h.
  • Brak uprawnień do prowadzenia takich pojazdów to norma.

Co na to przepisy?

Policja przypomina, że definicja roweru elektrycznego jest ściśle określona. Zgodnie z przepisami, rower może być wyposażony w pomocniczy napęd elektryczny o mocy do 250 W oraz zasilaniu do 48 V, który przestaje działać po osiągnięciu prędkości 25 km/h. Ale co, jeśli ktoś postanowił sobie „ulepszyć” swój pojazd?

W trakcie interwencji w Krakowie policja natrafiła na przypadek, gdzie rower elektryczny miał moc silnika wynoszącą 1400 W, co kwalifikuje go jako motorower. I co z tego wynika?:

  • Kierowca nie miał uprawnień do prowadzenia takiego pojazdu.
  • Nie zarejestrował go, ani nie opłacił składki OC.
  • Grozi mu kara aresztu lub grzywna nie niższa niż 1500 zł.

Przyszłość e-bestii w miastach

Jak widać, sytuacja jest poważna, a pytanie brzmi: co dalej? Czy takie akcje będą miały charakter jednorazowy, czy może staniemy się świadkami większego ruchu w tej sprawie? W Warszawie radni oraz organizacje społeczne też zaczynają dostrzegać problem, ale ich odpowiedzi są dość… specyficzne.

Rzecznik prasowy Warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich, Jakub Dybalski, stwierdził, że są gotowi na rozmowy, ale to właściciele aplikacji powinni się zgłosić. Hmm… może to jednak powinno działać w drugą stronę? W końcu to miasta powinny egzekwować przepisy, a nie czekać na to, aż ktoś się do nich zwróci.

Dlaczego to ważne?

Kierowcy, w tym głównie kurierzy, modyfikują swoje pojazdy, aby dostarczać więcej zamówień w krótszym czasie. Czas to pieniądz, a kto by się przejmował przepisami, gdy można szybciej zrealizować zlecenie? Ale:

  • Niebezpieczne poruszanie się po chodnikach i drogach rowerowych.
  • Potencjalne zagrożenie dla pieszych i innych uczestników ruchu.
  • Brak odpowiednich regulacji i ich egzekwowania przez służby.

W Krakowie zrobiono krok w stronę poprawy bezpieczeństwa, ale czy inne miasta przyłączą się do tej inicjatywy? Warto, aby takie działania stały się standardem, a nie wyjątkiem. Przepisy istnieją, ale ich egzekwowanie to już zupełnie inna historia.

Oby więcej takich akcji jak w Krakowie, bo inaczej może się okazać, że nasze ulice zamienią się w tor wyścigowy, a my zostaniemy na łasce e-bestii, które nie mają nic wspólnego z rowerami.


Embedded Media

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments