- Donald Trump broni wprowadzenia surowych ceł jako sposobu na wzrost bogactwa USA.
- Prezydent porównuje potrzebę zabawek dzieci do ograniczenia importu, sugerując, że mniej znaczy więcej.
- Trump przekonuje, że taryfy nie wpłyną negatywnie na gospodarkę, nawet w obliczu recesji.
- Przypisuje sobie zasługi za pozytywne aspekty gospodarki, obwiniając Joe Bidena za jej negatywne strony.
Donald Trump bronił wprowadzenia surowych ceł, argumentując, że nie wpłyną one negatywnie na amerykański rynek, a wręcz przyczynią się do wzrostu bogactwa kraju.
Obrona ceł przez Trumpa
Trump stwierdził, że dzieci nie potrzebują wielu zabawek, co miało być analogią do wprowadzenia taryf celnych. „Nie muszą mieć 30 lalek, mogą mieć trzy, nie muszą mieć 250 ołówków, mogą mieć pięć” – powiedział prezydent USA, broniąc decyzji o wprowadzeniu surowych ceł.
Wpływ taryf na gospodarkę
Taryfy właśnie zaczęły obowiązywać, a Trump przekonywał, że „uczyni nas bogatymi”. Podkreślił, że Stany Zjednoczone będą „bardzo bogatym krajem”. Prezydent bagatelizował również obawy dotyczące długoterminowego negatywnego wpływu taryf na gospodarkę USA, nawet w przypadku krótkotrwałej recesji. „Tak, wszystko jest w porządku. Powiedziałem, że jest to okres przejściowy. Myślę, że poradzimy sobie fantastycznie” – dodał.
Gospodarka Trumpa a Bidena
W wywiadzie Trump przypisał sobie zasługi za „dobre strony” gospodarki, wskazując, że „złe strony” to konsekwencje prezydentury Joe Bidena. „Myślę, że dobre części to gospodarka Trumpa, a złe części to gospodarka Bidena, ponieważ wykonał on straszną robotę” – stwierdził prezydent. Podkreślił również, że „ostatecznie biorę odpowiedzialność za wszystko, ale jestem tu dopiero od nieco ponad trzech miesięcy”.