- Andrzej zrezygnował z pracy w korporacji po dwóch dekadach, aby zostać kierowcą platformowym.
- W pierwszym tygodniu pracy ledwie wyszedł na zero, a zarobki są niskie w porównaniu do kosztów.
- Kierowcy platformowi doświadczają pozornej wolności, jednak brak zabezpieczeń socjalnych jest problemem.
- Andrzej uczestniczy w trudnej pracy fizycznej, ale czuje się spokojniejszy niż w korporacji.
- Nie ujawnia rodzinie swojego nowego zawodu, aby nie martwić matki.
Andrzej, były pracownik firmy konsultingowej, zrezygnował z pracy w korporacji, aby spróbować swoich sił jako kierowca platformowy. Po dwóch tygodniach pracy dostrzega trudności związane z nowym zawodem oraz wyzwania, jakie niesie ze sobą gig economy.
Decyzja o zmianie pracy
Andrzej przez dwie dekady pracował w firmie konsultingowej, jednak postanowił zrezygnować z nadzieją na lepsze życie. „Nie miałem już siły robić tego samego dzień w dzień” – mówi. Po odejściu z korporacji nie przewidział jednak trudności związanych z poszukiwaniem nowej pracy.
Trudności w nowym zawodzie
W pierwszym tygodniu pracy jako kierowca platformowy Andrzej ledwie wyszedł na zero. „Dopiero gdy zacząłem jeździć od rana do nocy, coś drgnęło. Żeby naprawdę zarobić, trzeba harować” – przyznaje. Zauważa, że z każdego kursu, za który klient płaci 15 zł, dostaje jedynie 5-6 zł.
Koszty pracy
Andrzej podkreśla, że musi wypracować pieniądze na koszty stałe, które wynoszą 650 zł tygodniowo. „Miesięcznie to ponad 3 tys. zł” – wylicza. Dodatkowe bonusy pojawiają się tylko wtedy, gdy uda się wykręcić odpowiednią liczbę kursów. „W zeszłym tygodniu dostałem 500 zł premii za przejechanie ponad 90 kursów” – mówi.
Wolność czy zależność?
Kierowcy platformowi często podkreślają „wolność wyboru”, jednak Andrzej nazywa ją pozorną. „Jak nie jeździsz, nie zarabiasz. Jak chcesz wziąć wolne, musisz najpierw odłożyć na to wolne” – tłumaczy. Wskazuje na cechy charakterystyczne gig economy, takie jak brak zabezpieczeń socjalnych.
Fizyczne wyzwania i korzyści
Praca kierowcy jest fizycznie wymagająca. „To jest fizycznie ciężka praca. W pierwszych dniach umierałem z bólu” – przyznaje. Mimo to, Andrzej zauważa, że jeżdżąc hybrydą, czuje się spokojniejszy niż za biurkiem. „Uczy mnie miękkości. Nie muszę się spieszyć” – opowiada.
Protest kierowców
14 kwietnia odbył się protest kierowców Ubera i Bolta, podczas którego wielu z nich nie wyjechało na ulice. Andrzej przyznaje, że o proteście dowiedział się przypadkiem. „Nie dziwię się, że koledzy strajkują. To są głodowe stawki” – mówi, podkreślając, że inflacja galopuje, a pensje się nie zmieniają.
Przyszłość w zawodzie
Andrzej liczy, że może kiedyś uda mu się kupić własny samochód, aby obniżyć koszty. „Nie jestem pewien, czy różnica w kosztach będzie aż tak duża” – tłumaczy. Na razie jeździ wypożyczonym autem i stara się zrozumieć, czy ta praca ma sens. „Nie da się godnie żyć wyłącznie z tej pracy. Nie w tej formie” – stwierdza.
Ukrywanie nowego zawodu
Andrzej nie powiedział rodzinie, że pracuje jako kierowca. „Nie chcę denerwować mamy. Na razie myśli, że jestem między projektami” – wyznaje.