- Rośnie moda na przystrzyżone trawniki w Polsce, co wpływa na bioróżnorodność.
- Koszenie trawników ogranicza różnorodność gatunkową roślin i zwierząt.
- Przystrzyżone trawniki wymagają dużych ilości wody, co jest problematyczne w zmieniającym się klimacie.
- Ekspert proponuje wprowadzenie idei "No Mow May" dla zwiększenia bioróżnorodności.
- Zaleca się zasiewanie łąk kwietnych zamiast tradycyjnych trawników.
W Polsce rośnie moda na przystrzyżone trawniki, co wpływa na bioróżnorodność i zasoby wodne, a eksperci wskazują na negatywne skutki tego trendu dla środowiska.
Zmiana w krajobrazie przydomowym
W ostatnich latach w polskich wsiach i miastach coraz częściej można zauważyć, że tradycyjne ogródki warzywne i kwiatowe ustępują miejsca równiutko przystrzyżonym trawnikom. Zjawisko to jest szczególnie widoczne przed niedzielą, kiedy to właściciele domów starają się, aby ich posesje prezentowały się jak najlepiej.
Wpływ na bioróżnorodność
Prof. Łukasz Łuczaj z Uniwersytetu Rzeszowskiego zwraca uwagę, że koszenie trawników ogranicza różnorodność gatunkową zarówno wśród roślin, jak i zwierząt. „Na trawnikach jest np. dużo mniej owadów niż na łąkach koszonych raz czy dwa razy w roku” – podkreśla ekspert.
Problemy z wodą
Przystrzyżone trawniki wymagają dużych ilości wody, co w obliczu zmieniającego się klimatu staje się problematyczne. „Mocno przystrzyżony trawnik, aby zachować swój wygląd w suche lato, wymaga hektolitrów wody oraz energii potrzebnej do jej pobrania” – mówi prof. Łuczaj, wskazując na deficytowe zasoby wody i energii.
Alternatywne podejście do pielęgnacji
Ekspert proponuje, aby w Polsce wprowadzić ideę „No Mow May”, czyli „maj bez koszenia”. „Warto zaszczepić ten pomysł również u nas” – sugeruje prof. Łuczaj, dodając, że koszenie trawnika raz w roku mogłoby przyczynić się do zwiększenia bioróżnorodności.
Przyszłość ogrodów
W obliczu rosnącej świadomości ekologicznej, warto rozważyć zasiewanie łąk kwietnych zamiast tradycyjnych trawników. „Murawa nie wymaga drogiej i czasochłonnej pielęgnacji, utrzymuje się sama” – podsumowuje prof. Łuczaj, zachęcając do zmiany podejścia do ogrodnictwa.