Emocje, emocje, jeszcze raz wielkie emocje. El Clasico w finale Pucharu Króla dotarczyło bramek, zwrotów akcji i kontrowersji. 90 minut i nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc o ostatecznym zwycięstwie zadecydowała dogrywka, w której Jules Kounde zdobył zwycięską bramkę! Barcelona pokonała Real Madryt 3:2 (1:0) i sięgnęła po Puchar Króla 2025.
Pierwsza połowa spotkania toczyła się pod dyktando FC Barcelony. Zresztą zgodnie z oczekiwaniami, bo to Blaugrana była wskazywana jako faworyt tego spotkania. Mimo przewagi w posiadaniu piłki, klarownych sytuacji nie było wiele. Mniej aktywny niż zwykle był Lamine Yamal czy Raphinha. Tym samym Ferran Torres nie otrzymywał zbyt wielu piłek i był niewidoczny.
Sprawy w swoje ręce wziął jednak niezawodny Pedri. Będący w wyśmienitej formie ostatnio pomocnik Dumy Katalonii po podaniu Yamala huknął z pierwszej piłki zza pola karnego i było 1:0. Mimo, że do końca pierwszej połowy było jeszcze kilkanaście minut, Real nie atakował szturmem bramki Wojciecha Szczęsnego i ta część meczu zakończyła się prowadzeniem Barcelony.
Po przerwie na boisku pojawił się Kylian Mbappe, który usiadł na ławce ze względu na problemy zdrowotne. Jak się okazało był to punkt zwrotny spotkania, bowiem Królewscy zaczęli odgryzać się Blaugranie. Wojciech Szczęsny miał coraz więcej pracy i mimo, że spisywał się dobrze, w powietrzu wisiała bramka wyrównująca. Napory Realu przynosiły coraz więcej okazji, w tym wiele stałych fragmentów gry. I to one przyniosły wyczekiwany efekt dla madrytczyków. Najpierw z rzutu wolnego w 70. minucie meczu przymierzył od słupka Kylian Mbappe. Polski bramkarz nie miał nic do powiedzenia, mimo, że wydaje się, że mur nie był ustawiony najszczęśliwiej. Real Madryt poszedł za ciosem i już 7 minut później prowadził. Po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ardy Gulera z bliskiej odległości piłkę do siatki wpakował Tchouameni.
Kiedy wydawało się, że piłkarze Barcy opadli nieco z sił i trudno będzie im odpowiedzieć, kluczową akcję przeprowadził Lamine Yamal. Jego świetne podanie pomiędzy Rudigera i Courtouisa wykorzystał sprytnie Ferran Torres, wyprzedzając belgijskiego golkipera i trafiając do pustej bramki.
Koniec regulaminowego czasu gry to kontrowersje. Najpierw zahaczany w polu karnym był Ferran Torres, jednak sędzia spotkania zdecydował, że kontakt był za „lekki” by dyktować „jedenastkę”, a VAR nie interweniował w tym momencie. Później arbiter podyktował karnego za rzekomy faul na Raphini, ale powtórki jasno pokazały, że w tej sytuacji Raul Asencio nie faulował Brazylijczyka i słusznie odwołano początkową decyzję sędziego.
Dogrywka dla Katalończyków!
Początek dogrywki wyglądał podobnie jak większość extra-time’ów w ostatnich czasach. Drużyny skupiły się na tym, by nie stracić gola. Akcji zaczepnych było mało. Pod koniec pierwszej części dogrywki szansę na druiego gola miał Ferran, ale uderzył minimalnie obok słupka. To mogło zwiastować większą aktywność w drugiej połowie dogrywki.
I tak było. Rozpoczęło się od nieuznane bramki Ferrana Torresa, któy był na ewidentnym spalonym. Akcje toczyły się w dwie strony. Kluczowa akcja nastąpiła jednak w 116. minucie. Niedokładne podanie Luki Modricia przejął Jules Kounde i przepięknym i dokładnym strzałem przy słupku dał Barcelonie zwycięstwo.
Puchar Króla po raz 32. jedzie do Katalonii.
26 kwietnia 2025, 22:00 – Sewilla (Estadio Olímpico de La Cartuja)
FC Barcelona 3-2 pd. Real Madrid CF
Pedri González 28, Ferran Torres 84, Jules Koundé 116 – Kylian Mbappé 70, Aurélien Tchouaméni 77
żółte kartki: Gerard Martín, Frenkie de Jong, Fermín López, Raphinha – Aurélien Tchouaméni, Luka Modrić, Jude Bellingham.
sędziował: Ricardo de Burgos Bengoetxea (Baskonia).
W 120. minucie czerwoną kartką został ukarany także rezerwowy zawodnik Realu – Antonio Rüdiger.