Jak Polacy unikają mandatów z fotoradarów? Poznaj „metodę na Ukraińca”!
Polscy kierowcy znają różne sztuczki, by nie płacić mandatów z fotoradarów. Jedna z najpopularniejszych, która budzi wiele emocji, to tzw. „metoda na Ukraińca”. Ale co to właściwie oznacza i dlaczego rząd postanowił się tym zająć?
Jak to działa?
Wszystko zaczęło się od możliwości, które dawały wcześniejsze przepisy. Kierowcy mogli po prostu powołać się na „niepamięć” i nie wskazać sprawcy wykroczenia. W takim przypadku właściciel pojazdu dostawał grzywnę w wysokości zaledwie 500 zł. To była dla wielu korzystna alternatywa, bo nie tylko kara była niższa, ale także omijało się punkty karne.
Jednak czasy się zmieniły! Zasady zaostrzyły się, a teraz niewskazanie kierowcy oznacza mandaty w wysokości:
- 800 zł za wykroczenie, jeśli nie wskaże się sprawcy przekroczenia prędkości.
- 2 tys. zł w przypadku stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym.
W efekcie, wielu kierowców postanowiło spróbować innej metody, by uniknąć mandatu.
Co to jest „metoda na Ukraińca”?
W skrócie, chodzi o podawanie fikcyjnych danych obywateli zza wschodniej granicy. Dzięki temu, gdy mandat trafia do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, trudniej jest zweryfikować te dane. W rezultacie, niektóre sprawy są umarzane. A jak to wygląda w praktyce?
- Motocykliści także korzystają z tego fortelu. Fotoradar rejestruje wykroczenie, ale zidentyfikowanie sprawcy bywa trudne, zwłaszcza gdy kierowca ma na sobie kask.
- Większość urządzeń rejestruje zdjęcia od frontu motocykla, gdzie nie ma tablicy rejestracyjnej.
Reakcja rządu
„Metoda na Ukraińca” stała się na tyle powszechna, że zainteresował się nią polski rząd. Ministerstwo Infrastruktury zamierza nowelizować przepisy, aby skuteczniej egzekwować kary za wykroczenia uchwycone przez fotoradary. Co planują zrobić?
- Wprowadzenie „odwrócenia ciężaru dowodu” – po nowelizacji właściciel pojazdu będzie automatycznie uznawany za sprawcę wykroczenia, chyba że udowodni, że tak nie jest.
- Nakładanie kar administracyjnych na właścicieli pojazdów, a nie bezpośrednio na kierowców.
To zmiana, która może znacznie zwiększyć ściągalność kar, zwłaszcza od zagranicznych kierowców. W końcu, gdy przepisy wejdą w życie, każdy właściciel pojazdu będzie musiał liczyć się z odpowiedzialnością za swoje auto.
Jak widać, tematy związane z fotoradarami i mandatami są złożone i ciągle ewoluują. Warto być na bieżąco, by nie dać się zaskoczyć!