Amerykański rynek baterii elektrycznych w ostatnich latach przeszedł prawdziwą rewolucję, a efekt cła wprowadzonego przez Donalda Trumpa na importowane akumulatory staje się coraz bardziej widoczny. W obliczu rosnących kosztów, amerykańska branża motoryzacyjna staje przed nie lada wyzwaniem – z jednej strony dąży do autonomii w produkcji, z drugiej zaś boryka się z zależnością od zagranicznych dostawców.
Bez cła, ale z problemami
Warto zwrócić uwagę, że pomimo wprowadzenia ceł na importowane baterie, niektóre materiały do ich produkcji, takie jak węglan litu czy siarczan kobaltu, zostały wyłączone z tego obciążenia. To może wydawać się korzystne, ale praktyka pokazuje, że Amerykanie wciąż są zmuszeni kupować większość chemii za granicą. Przykładowo, w 2024 roku USA importowały baterie o wartości 23,8 miliarda dolarów, z czego około 70% dostaw pochodziło z Chin. Jak to wpływa na ceny? To proste – cła nałożone na dostawców z Azji mogą podnieść koszty o dodatkowe 8 miliardów dolarów!
Wzrost inwestycji w produkcję
W ostatnich latach inwestycje w amerykański przemysł baterii wzrosły w znaczący sposób, zwłaszcza po wprowadzeniu Inflation Reduction Act. W 2022 roku inwestycje wyniosły około 2 miliardów dolarów, a w 2024 roku już po 12 miliardów dolarów na kwartał. To niewątpliwie krok w stronę zwiększenia krajowej produkcji, ale istnieje wiele przeszkód do pokonania.
Co z materiałami?
- Grafit syntetyczny – niezbędny do produkcji baterii, objęty cłami w wysokości 54%.
- Siarczan niklu – importowany w ograniczonych ilościach z Belgii i Australii, również obłożony cłami.
- Lit i inne minerały – duża część zasobów pochodzi z krajów, które również wprowadziły cła.
Nowe źródła surowców – Grenlandia i Ukraina
Amerykański prezydent stara się zdywersyfikować źródła surowców, stąd zainteresowanie Grenlandią oraz Ukrainą. Obydwa regiony mają ogromne zasoby minerałów, które mogą wspierać amerykański przemysł. Na Grenlandii znajduje się 25 z 34 minerałów wymienionych przez Unię Europejską jako krytyczne, w tym metale ziem rzadkich. Ukraina, z kolei, oferuje bogate złoża litu, kobaltu i niklu, które są kluczowe dla produkcji baterii.
Nowa fabryka Toyoty w Północnej Karolinie
W obliczu tych wyzwań, Toyota planuje otwarcie swojej pierwszej fabryki akumulatorów poza Japonią w Północnej Karolinie, co ma na celu wzmocnienie produkcji pojazdów elektrycznych. Inwestycja wyniesie blisko 14 miliardów dolarów i stworzy około 5 tysięcy miejsc pracy. Działania te pokazują, że mimo trudności, amerykański rynek baterii ma szansę na rozwój – przy odpowiednich inwestycjach i strategiach, wkrótce może stać się bardziej niezależny.
Podsumowanie
Amerykański sektor motoryzacyjny, z jednej strony, zmaga się z wyzwaniami związanymi z cłami i importem, z drugiej zaś stara się rozwijać i inwestować w produkcję lokalną. Kluczowe będzie, jak szybko i sprawnie uda się wdrożyć nowe rozwiązania i zbudować silne łańcuchy dostaw, aby sprostać rosnącym wymaganiom rynku. Czas pokaże, czy USA staną się samowystarczalne w produkcji baterii, czy też pozostaną na łasce zagranicznych dostawców.