W obliczu historii, często na wyciągnięcie ręki, kryją się opowieści, które potrafią wstrząsnąć i otworzyć oczy na to, co nieznane. Tak właśnie jest z niezwykłymi zdjęciami, które powstały w getcie warszawskim, dokumentując dramatyczne chwile drugiej wojny światowej. Te nieostre, często chaotyczne kadry, mają w sobie jednak potężną wartość – są świadectwem nie tylko ludzkiej tragedii, ale i odwagi.
Nieoczekiwane odkrycie
Historia, jak to zwykle bywa, zaskakuje. Młody warszawski strażak, Zbigniew Leszek Grzywaczewski, w czasach, gdy miasto płonęło w ogniu wojny, nie tylko gasił pożary, ale także dokumentował to, co działo się w getcie. W 1943 roku, gdy Niemcy kontrolowali sytuację, Grzywaczewski z narażeniem życia robił zdjęcia, które dziś mają ogromne znaczenie. Jak mówi Zuzanna Schnepf-Kołacz, ekspertka w badaniu losów Żydów w czasach Zagłady:
- „W pierwszym momencie nie wiemy, na co patrzymy. Dopiero znając historię, dociera do nas, co się kryje za tym obrazem.”
Fotografie pełne emocji
Na tych niewyraźnych fotografiach widać dramat, cierpienie, ale też ludzką determinację. Dzieci, kobiety, starsze osoby prowadzone na plac Umschlagplatz, z którego wyruszały w stronę nieuchronnej zagłady. Grzywaczewski, dokumentując te chwile, niejednokrotnie znajdował się tuż za plecami niemieckich żołnierzy. Jego notatki mówią same za siebie:
- „Z okna wyskoczyła cała rodzina, nie mogli uciec, a myśmy nie mogli im pomóc.”
W poszukiwaniu zaginionej kliszy
Na przestrzeni lat wiele z tych zdjęć rozproszyło się. Część została przekazana przez Grzywaczewskiego jego przyjacielowi, Hilaremu Laksowi, który po wojnie osiedlił się w Szwecji, a następnie w Stanach Zjednoczonych. Niestety, oryginalne klisze zaginęły. Jednak w 2021 roku, podczas przygotowywania wystawy w Muzeum Polin, dr Zuzanna Kołacz zmotywowała syna Grzywaczewskiego, Macieja, do poszukiwań. I udało się – klisza została odnaleziona. Jak mówi Maciej Grzywaczewski:
- „Rodzinne pudełka kryły wiele tajemnic, ale ostatecznie udało się odnaleźć to, co wydawało się zaginione na zawsze.”
Wartość historyczna
Zdjęcia Grzywaczewskiego, mimo że technicznie niedoskonałe, są absolutnie bezcenne. Jak podkreślają badacze, emocje, jakie towarzyszyły ich wykonaniu, są odczuwalne nawet dzisiaj. Każda klatka, z nerwowym przesunięciem i porwaną perforacją, opowiada swoją historię. Grzegorz Kwolek wyjaśnia, dlaczego zdjęcia są tak niewyraźne:
- „Aparat miał swoje ograniczenia, a w sytuacjach stresowych – jak ukrywanie się przed wrogiem – robienie zdjęć stawało się jeszcze trudniejsze.”
Film, który ożywia pamięć
Na podstawie tej niezwykłej historii powstał film „33 zdjęcia z getta”, który ma być częścią obchodów 82. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Przez najbliższe miesiące będzie prezentowany na festiwalach, a następnie zadebiutuje na platformie Max w dziewiętnastu krajach. Jak mówi Maciej Grzywaczewski, syn bohatera filmu:
- „To nie tylko historia mojego ojca, ale opowieść o całym pokoleniu, które przeszło przez piekło wojny.”
Te zdjęcia to nie tylko kawałek historii, to dokument ludzkiej determinacji w obliczu niewyobrażalnego cierpienia. Warto je poznawać, aby nigdy nie zapomnieć o tych, którzy przeszli przez piekło, ale także o tych, którzy mieli odwagę, by to uwiecznić.